poniedziałek, 17 grudnia 2018

"Duff. Ta brzydka i gruba." Kody Keplinger

Tytuł: Duff. Ta brzydka i gruba.
Tytuł oryginału: The Duff: Desingated Ugly Fat Friend
Data wydania: 8 kwietnia 2015
Liczba stron: 336
Kategoria: literatura młodzieżowa

Opis:

Siedemnastoletnia Bianca ma lojalne grono przyjaciół, dosadne poczucie humoru i niezawodny wykrywacz głupoty i pozerstwa. Wesley, bezczelny licealny podrywacz, szczególnie działa jej na nerwy. Tym bardziej, że uważa ją za DUFF- dziewczynę z drugiej ligi, tło dla ładniejszych koleżanek.

Mimo że Wes ją wkurza, jest nim zaintrygowana. Zaczynają się spotykać. Jego męski punkt widzenia pozwala Biance zrozumieć, że nie musi się wstydzić swoich uczuć i wyglądu. Okazuje się, że Wes, największe szkolne ciacho, ukrywa kłopoty z poczuciem własnej wartości, a atrakcyjne przyjaciółki Bianki też mają kompleksy. Bianca nabiera pewności siebie, ma coraz większe powodzenie, ale czy dzięki temu rozwiąże wszystkie swoje problemy?


Moje wrażenia:

     Kiedy zobaczyłam tą książkę, od razu wiedziałam że chcę ją mieć. Tym bardziej po przeczytaniu opisu. Wiedziałam że na pewno mi się spodoba. I pierwszy raz od bardzo dawna mój szósty zmysł nawalił.
     Spodziewałam się że lektura nie będzie ciężka, wręcz przeciwnie na pewno lekka. Ale nie spodziewałam się takiego olbrzymiego rozczarowania. "Duff. Ta brzydka i gruba" to tak bardzo bardzo płytka książka, że aż mnie serce bolało czytając ją.
     Czyta się szybko to fakt. Nie ma wymagającego języka, widać że jest napisany typowo dla młodzieży.  Ale cała reszta...  Jest totalnie na nie.
Bohaterowie są nędznie wykreowani i totalnie nijacy. Niby są, ale na zasadzie "Cześć jestem Bianca" a i tak po 5 minutach zapominasz że kogoś takiego się poznało. Bianca, główna bohaterka, jest tak denerwującą osobą, że miałam ochotę kopnąć ją w zadek, żeby się ogarnęła. Nienawidzi Wesleya ale i tak chodzi z nim do łóżka. Nie rozumiem takiego zachowania, i chyba nie chcę zrozumieć.
Wesley- typowy dupek. Nic go nie usprawiedliwa. Jest dla mnie totalnym zerem. Serio miałam do końca nadzieję że Bianca ogarnie się w końcu życiowo. Ale no niestety tak nie było. Z całej książki jedynie Toby zasługuję na uwagę.

    Cała fabułę można zwęzić do jednego zdania. Bianca przez całą książkę ogranicza się do: "Nienawidzę Wesleya, uprawiam z nim seks, nienawidzę go, uprawiam seks, nienawidzę go, uprawiam seks."  Nie dzieje się totalnie nic. Zero jakiejkolwiek akcji, zero polotu, zero ambicji. Totalne nic. Dno mułu i wodorostów.
      Naprawdę chciałam pozytywnie ocenić tą książkę. Chciałam znaleźć coś pozytywnego. Nie licząc Toby'ego nie ma tam nic co mnie zainteresowała. Książka totalnie mi się nie podobała, i spodziewałam się czegoś o wiele lepszego niż to.


Ocena: 1/10

niedziela, 16 grudnia 2018

"Septimus Heap. Tajemna wyprawa." Angie Sage

Tytuł: Septimus Heap. Tajemna Wyprawa
Tytuł oryginału: Queste
Cykl: Septimus Heap. (tom 4)
Autor: Angie Sage
Data wydania: 30 października 2008
Liczba stron: 456
Kategoria: Literatura dziecięca.


Opis: 

Zamek właśnie przestał być znośnym lokum. Snujący bezustannie mroczne plany Merrin Meredith coraz goręcej nienawidzi Septimusa. Rozgoryczony, sięga po Czarną Magię, by wreszcie dokonać zemsty na młodym czarodzieju. Mało tego! Teritus Fume, nie do końca racjonalnie myślący, za to wyjątkowo paskudny duch, za wszelką cenę chce wysłać Septimusa na wyjątkowo paskudną wyprawę.


Recenzje poprzednich tomów:

Tom I- "Septimus Heap. Zakazana magia."
Tom II- "Septimus Heap. Smoczy lot"
Tom III- "Septimus Heap. Duch Królowej"

Moje wrażenia:

    "Tajemna wyprawa" to już czwarty tom o przygodach Septimusa. Przyznam że musiałam w bibliotece zerknąć w książkę, by przypomnieć sobie o czym była lektura. Tak, skleroza nie boli, a przez te dwa lata trochę rzeczy się zatarło.
    Dalej twierdzę, że książka jest idealna dla młodszych czytelników i jak najbardziej jestem za tym by zachęcić je do przeczytania jej. Jednak dla starszych osób, książka będzie tylko lekką odskocznią na jeden wieczór.
    Czytając trzecią część, byłam szczerze zachwycona, że książka przeskoczyła z literatury typowo dziecięcej, dla nieco starszych czytelników.
    Tutaj niestety się rozczarowałam- książka z powrotem stała się literaturą dla młodszych. Dodatkowo zaczyna mnie drażnić ilość bohaterów. Nie wiem czemu nie przeszkadzało mi to w "Smoczym Locie"- toć już 10 bohaterów, to jest "Moda na Sukces". Serio, czytanie książki gdzie perspektywa zmienia się co chwilę jest beznadziejne.
  Jeśli chodzi o akcję- książkę można spokojnie skrócić o połowę. Nie dzieje się nic, na tyle szczególnego by zachwycało. Fabuła jest wręcz nudna, i tylko czasami jest jakiś większy zryw. Ale niestety jest tego stanowczo za mało, jak na taką książkę.
    Bohaterzy książki się nie zmienili. Jest ich tyle samo co poprzednio. Księżniczka Jenny jest dalej tak samo irytująca, Silas Heap tak samo głupi. Sytuację ratuje Snorri i Ulf którzy definitywnie są moimi ulubieńcami.

Podsumowując- książka bardzo mnie rozczarowała. Myślałam że ta część będzie lepsza. Po "Duchu Królowej" byłam pewna że poprzeczka się podniosła, a tu nastąpiło coś takiego. Owszem dla młodszych polecam, ale niestety starsi się rozczarują po tej części.

Ocena: 2/10

niedziela, 9 grudnia 2018

"Bella i Sebastian" Nicolas Vanier

Tytuł: Bella i Sebastian
Tytuł oryginału: Belle et Sebastien
Cykl: Bella i Sebastian
Data wydania: 19 listopada 2013
Liczba stron: 384
Kategoria: Literatura piękna


Opis: 

Wzruszająca opowieść o prawdziwej przyjaźni, wierności, odwadze i miłości. 

Jest rok 1943. Mieszkańcy spokojnej alpejskiej wioski cierpią pod niemiecką okupacją. Jakby tego było mało, w okolicy pojawia się groźne zwierzę, które porywa owce z ich stad. Górale organizują polowanie na Bestię. 

Podczas wędrówki w górach samotny, wychowany przez dziadka chłopiec spotyka zdziczałego psa. Czy to własnie on dziesiątkuje stada? Czy opuszczony chłopiec i skrzywdzone zwierzę będą potrafili sobie zaufać? W jaki sposób Bella i Sebastian staną się wojennymi bohaterami?

Książka Nicolasa Vaniera to opowieść o pięknie życia w zgodzie z dziką przyrodą i możliwości zachowania człowieczeństwa w okrutnych czasach wojny.

"Bella i Sebastian", wolna adaptacja znanej polskiemu czytelnikowi powieści Cecile Aubry (1695. pierwsze polskie wydanie 1975) oraz serialu przygodowego o tym samym tytule (1965), to swoisty hołd, jaki autor składa ulubionym bohaterom swojego dzieciństwa.


Moje wrażenia:

     Po książkę sięgnęłam zachęcona filmem, który naprawdę mi się podobał. Zresztą, wszędzie gdzie jest pies, to wiadomo że książka dla mnie. Dodatkowo cudna okładka, która od razu przyciąga wzrok. A że ja jestem sroką okładkową to wiedziałam że nie przejdę koło niej obojętnie.
     Co do samej książki- żałuję że nie trafiłam na nią wcześniej. Spodziewałam się po niej, że będzie bardziej dla młodszych, jednak okazało się że i starszy czytelnik coś dla siebie znajdzie.
     "Bella i Sebastian" to przede wszystkim fantastycznie napisana lektura. Porusza wartości, które powinny być znane każdemu z nas. W sposób prosty i jasny dla czytelnika pokazana jest miłość, odwaga, siła przyjaźni i rodziny.
      Od samego początku potrafi wciągnąć czytelnika, sprawić by ten zapomniał o Bożym świecie. Jest napisana prostym językiem, ale w sposób tak piękny i magiczny, że czyta się ją bardzo szybko. Kiedy ją skończyłam zastanawiałam się jakim cudem tak szybko, skoro dopiero ją zaczęłam. Aż sprawdzałam kilka razy czy na pewno nie ucięło mi stron, bo może było ich więcej.
      Jeśli chodzi o bohaterów, są bardzo dobrze wykreowani. Każdy z nich wydaje się być realną osobą, którą można spotkać tuż za rogiem. W żadnym z bohaterów nie ma takiej sztuczności, żaden nie jest "tłem", który pojawia się po to żeby zapchać dziurę.
     Fabuła książki jest bardzo płynna. Dzięki temu czytając książkę, nie mamy wrażenia że dzieje się jedno i to samo, i nie stoimy w miejscu.
    Akcja dzieje się w trakcie trwania II Wojny Światowej- mamy więc tu pokazaną wioskę okupowaną przez Niemców, pomoc Żydom. Ukazane jest z jakimi problemami borykali się mieszkańcy wioski, kiedy zaczęła się okupacja. Pokazana jest odwaga ludzi, to że nie odmawiają pomocy, pomimo tego że wiedzą co ryzykują.
   Ale mam wrażenie że najważniejsza akcja, to przyjaźń między psem a człowiekiem. Fakt, że oceniamy za szybko, po pozorach i nie patrząc się czy myślimy dobrze. Dzięki zwykłej prostocie, mamy szansę zobaczyć, że czasami i my robimy coś źle.
   
     Polecam ją każdemu, niezależnie czy jest miłośnikiem psiaków, czy też nie. Ta książka jest warta tego by po nią sięgnąć :) Jest naprawdę pięknie napisana, i myślę że jak najbardziej nada się na prezent ;)

Ocena: 10/10

poniedziałek, 26 listopada 2018

"Czerwona Piramida" Rick Riordan

Tytuł: Czerwona piramida
Tytuł oryginału: The Red Pyramid
Cykl: Kroniki Rodu Kane (tom I)
Autor: Rick Riordan
Data wydania: 23 lutego 2011
Liczba stron: 544
Kategoria: Fantastyka, fantasy, sciene fiction

Opis:

Od śmierci matki Carter i Sadie są sobie niemal obcy. Dziewczyna mieszka z dziadkami w Londynie, jej brat podróżuje po świecie z ojcem, wybitnym egiptologiem doktorem Juliusem Kane. Pewnej nocy doktor Kane zabiera Cartera i Sadie na "eksperyment naukowy" do British Museum, w nadziei że uda mi się z powro
tem połączyć rodzinę. Zamiast tego jednak uwalnia egispkiego boga Seta, który skazuje doktora na wygnanie, a jego dzieci zmusza do ucieczki. Wkrótce Sadie i Carter odkrywają, że budzą się wszyscy bogowie Egiptu, a najgorszy z nich- Set- chce zniszczyć rodzinę Kane. Aby go powstrzymać, dzieci muszą podjąć niebezpieczną podróż po całym świecie. Będzie to zadanie, które przybliży je do prawdy o rodzinie i ujawni jej powiązania z tajnym stowarzyszeniem istniejącym od czasów faraonów.


Moje wrażenia:

   Nie wiem czemu, kiedy spodziewam się po książce czegoś dobrego,  jest dokładnie na odwrót.
Kiedy tylko dorwałam "Czerwoną Piramidę" byłam zachwycona. W końcu ktoś napisał książkę o mitologi egipskiej. I to w formie która mnie zainteresuje. Dodatkowo to Riordan, u którego naprawdę dobrze wspominam serię "Percy'ego Jacksona". No niestety na tych zachwytach się skończyło.

   Książka jest przeraźliwie nudna. Akcji i dynamiki jest tam tyle, ile we mnie kiedy muszę coś zrobić a mi się nie chcę.  Jak coś się działo, to tylko przez chwilę, ewentualnie Carter wszystko psuł.
Fabuła- albo nic się nie dzieje, albo dzieje się przez całe pół strony. Bo reszta to ganianie wokół czegoś jak stado kur.
 
  Czytając ją wymęczyłam się jak mało kto. Nie będę oszukiwać- spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. I jak sam sposób napisania książki jest fajny, bo w formie nagrania, tak wstawki są tak irytujące, że miałam ochotę wywalić książkę przez okno.
 Mało tego, mam wrażenie że Riordan pisze wszystko na jedno kopyto. Ma jeden scenariusz, poprzestawia tylko parę rzeczy i pach książka gotowa.

Z bohaterów moje serce skradła tylko Bastet. Jak dla mnie jest jedynie w pełni dobrze wykreowaną postacią. No niestety o reszcie bohaterów nie mogę tego powiedzieć. Jak Sadie jeszcze ujdzie w tłumie, tak Carter jest sierotą jakich mało. Tyle jeździł z ojcem, a odnoszę wrażenie że jego siostra więcej umiała, co wychowywała się z dziadkami.

I chyba jednak poprzestanę na serii "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy", bo niestety z książki na książkę Riordan rozczarowuje mnie coraz bardziej. Fajnie że podjął się pisania o mitologi egipskiej, ale jednak ta książka to dla mnie niewypał.

Seria "Olimpijscy herosi"

"Zagubiony heros"- recenzja
"Syn Neptuna"- recenzja

Ocena: 2/10

poniedziałek, 12 listopada 2018

22. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie + bookhaul


      W ostatni weekend października (konkretnie 25-28) jak co roku od 22 lat, organizowane były Międzynarodowe Targi Książki. Oczywiście nie mogłoby zabraknąć na nich mnie. Na całe 4 dni Targów, nie było mnie tylko w sobotę (siła wyższa- urodziny bliskiej osoby).

   Na Targach Książki pojawiłam się 3 raz. Dacie wiarę, że o istnieniu Targów dowiedziałam się dopiero 4 lata temu od babci? Oglądała Fakty czy coś takiego i tam o nich mówili. I naprawdę nie mam pojęcia czemu wcześniej o nich nie wiedziałam. Niestety było za późno na ogarnianie wolnego, bo dowiedziałam się o nich jak już trwały.

  Więc cierpliwie czekałam na kolejne. I tak pierwszy raz na Targach pojawiłam się w 2016 roku, razem z kuzynem. Wprawdzie tylko w piątek, ale do tej pory pamiętam tą radość że tam jestem.
Cała akcja odbywa się w EXPO na ulicy Galicyjskiej. Znajduje się ono niedaleko M1, więc jak tam dojechaliśmy to po prostu szliśmy za tłumem.

   Obydwoje nie wiedząc czego się spodziewać, chcieliśmy tylko obadać teren, sprawdzić co i jak. Skończyło się na szybkim kupieniu książki Wojciecha Cejrowskiego i stanie w kolejce do niego. Ale warto było. Po przejściu wszystkiego co się dało, poszliśmy jeszcze na piwo obgadać na spokojnie wrażenia, i z postanowieniem że pójdziemy tam za rok.

Rok 2017- moje drugie Targi w Krakowie, a pierwsze jako bloger. Tym razem oprócz kuzyna był jeszcze jego kolega ze studiów. I powtórka z rozrywki- byłam z nim w piątek. Pochodziliśmy, coś kupiliśmy i tak jak w poprzednim roku poszliśmy na piwo. Ale że Rico to uparte stworzenie, to pomknęło na Targi jeszcze w sobotę. Zdobyłam autograf od Wojciecha Cejrowskiego (tak jeden nie wystarczy) i spotkałam się z Asią z bloga Moc Recenzji


Dodatkowo byłam również pierwszy raz na Targach Książki w Warszawie. Osobiście jestem dumna bo kupiłam tylko jedną książkę, której recenzja jest na blogu. Mowa oczywiście o "Wielkiej księdze legend Warszawy" (gdyby ktoś nie czytał to zapraszam). Pojawiłam się również w filmiku, no dobra część mnie, bo tylko bluzka. Ale to wciąż byłam ja. Mowa o filmiku "Słowem stworzeni" autorstwa Okonia w Sieci.


   I nadszedł rok 2018. Trzeci raz na Targach Książki. Drugi raz jako bloger. I pierwszy raz kiedy dostałam plakietkę i oficjalnie zaczęłam przyznawać się do tego, że piszę bloga.
Tak jak pisałam na początku, na Targach spędziłam 3 dni. W sobotę niestety nie udało się być, ze względu na urodziny. A no są rzeczy ważne i ważniejsze.
Czwartek to było takie rozeznanie się w terenie. Co, jak, na co i po co. Gdzie są jakieś stanowiska, gdzie warto iść jak coś. Dodatkowo załatwianie wejściówki. I pierwszy raz dostałam plakietkę. Niestety te Targi były pierwsze kiedy byłam całkiem sama. Niestety nikt nie mógł ze mną iść bo praca/studia/szkoła. Więc musiałam sama się plątać.



Piątek- dzień zakupów. Objuczona jak wielbłąd wracałam do domu z kilkoma siatkami. Tak się kończy moje "nie-kupię-nic-bo-wszystko-mam".  Ale bardziej realne było:

W piątek też byłam u Wojciecha Cejrowskiego. Tak trzeci raz. Ale jak to mówię, że autograf od Wojciecha Cejrowskiego jest wyznacznikiem tego że byłam na Targach. Jedynie co mnie martwi, to fakt że powoli kończą mi się Jego książki. Ale może zdąży wydać coś jeszcze.  
I ostatni dzień niedziela- zerwałam się z samego rana, gnając na złamanie karku żeby zdążyć. Kiedy dotarłam na miejsce, kolejka powoli się tworzyła. Na co ja spokojnie potupałam wzdłuż niej. W końcu jestem blogerem, więc nie muszę czekać w kolejce ani do kas ani do sprawdzania plecaków/toreb. Nie obyłoby się bez fukania pani ochraniającej, która koniecznie chciała wepchnąć mnie do koniec kolejki. Ale oczywiście ja też pofukałam że przecież blogerką jestem. I nagle mogłam spokojnie przejść. 


Był to chyba najbardziej intensywny dzień. Nie wiem po co przyjechałam zaraz po 10, jak i tak pierwsze spotkanie było o 13. No ale trudno, trochę sobie poczekałam, poszłam coś zjeść do M1. O godzinie 13, poszłam po podpis do Romy Ligockiej. Jest to autorka książki "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" (recenzja pojawi się na dniach). Zaraz potem poszłam sprawdzić czy jest kolejka do Martyny. No niestety była, i to dość długa. Stanęłam więc na burym końcu, by czekać na podpis Martyny całe 3,5h. I jak na początku nie wyszłam, bo miałam trzymać miejsce Maciejowi, tak później stwierdziłam że jestem bliżej niż dalej, i żal było wychodzić. 
W międzyczasie, po zaprzyjaźnieniu się z osobami w okolicy, udało mi się pomknąć po książkę dla kuzynki. Dodatkowo zahaczyłam o siostrę Anastazję żeby poprosić o autograf dla mamy. Szybko wróciłam i czekałam dalej.
Trochę się bałam że nie zdąże po podpis, ale Pani Martyna została jeszcze 1,5h po skończeniu Targów. No ja miałam ten plus że wyszłam tuż po 17-stej. Ale to czekanie 3,5h. Nigdy więcej. NIGDY!

Podsumowując: Z Targów jestem bardzo zadowolona. I mega zaskoczona. W końcu nie było korków na Galicyjskiej i Centralnej. Dodatkowo między stoiskami w końcu było przejście. Bo przez dwie ostatnie wizyty, jedna osoba miała problem przejść, a jak zrobiły się korki do kas, czy autora to tym bardziej. A teraz ruch był niczym nie zakłócony. Więc wielkie brawa dla organizatorów, mam nadzieję że za rok będzie jeszcze lepiej. No i pomysł plakietek dla blogerów był genialny. W końcu zobaczyłam ile nas naprawdę jest. Bo to co było w tamtym roku to nie za bardzo mi się podobało.
Mam nadzieję tylko, że za rok przedłużą w niedzielę Targi, bo do godziny 17-tej to stanowczo za mało. W szczególności że w niedzielę był duży ruch.
Na zdjęciu powyżej Pani Emilia Krakowska- czekając w kolejce do Martyny, było akurat spotkanie z nią. I chcąc nie chcąc, słuchało się jej. Ale naprawdę rewelacyjna osoba. Bardzo miło się jej słuchało.

Jeśli chodzi o to co kupiłam, skusiłam się na 9 książek. 8 jest moich, a 1 jest dla kuzynki.

1. "Wazowie. Historia burzliwa i brutalna." Herman Lindqvist.- zaintrygował mnie opis. No i fakt że  ostatnimi czasy, zaczęłam interesować się historią Polski. A ta książka wydaje się być dość ciekawa i intrygująca.
2. "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz." J.K.Rowling- jako fanka Harry'ego Pottera wiedziałam że muszę ją mieć. Nie było innego wyjścia.
3. "Miasto Cieni" Ransom Rigs- kontynuacja "Osobliwego Domu Pani Peregrine" (recenzję znajdziecie tutaj) kupiłam ją bo nie lubię niedokończonych serii. A nóż widelec spodoba mi się bardziej niż 1 część. 
4. "Ocean na końcu drogi" Neil Gaiman- no okładki są cudowne. To trzeba przyznać. Już dawno nosiłam się z zakupem jego książek, bo słyszałam że są rewelacyjne.
5. "Mitologia nordycka" Neil Gaiman- to samo co wyżej. Cudne okładki+ fakt że chce to przeczytać. 


6. "Tatuażysta z Auschwitz" Heather Morris- jedyna książka której nie kupiłam dla siebie. Chciała ją kuzynka. Więc zrobiłam tak jak chciała. Tak naprawdę szukałam "Dobranoc Auschwitz" ale nikt nie miał. Nie wiem czemu jak coś komuś obiecam, to wiecznie tego nie ma. A zleciałam wszystkie stoiska.

7. "Cudowny chłopak" R.J. Palacio- przeczytałam tą książkę w tamtym półroczu i postanowiłam że jak będę mieć okazję to ją kupię. (nie wiem czemu jej nie wpisałam w podsumowanie, ale będę musiała to poprawić) 
8. "Był sobie pies." W. Bruce Cameron- no cóż. Fanka psów to i książkę o psie musiałam mieć. I znów zasugerowałam się tym że podobno jest fajna. 
9."Lalkarz z Krakowa" R.M.Romero- kupiłam ją kiedy zobaczyłam ją na instastory u Imperium Książkomaniaczki. Nie żałuje- jest naprawdę rewelacyjna i cudowna. Recenzja też pojawi się na dniach. Recenzja się już pojawiła. Jest dokładnie o TU


I jedno przyznam. Nie mogę doczekać się na kolejne Targi. Ale póki co czekam na Targi w Warszawie bo też chcę iść.

Dzięki Targom, temu że dostałam tą plakietę wzrosła moja pewność siebie. Zrozumiałam że nie muszę wstydzić się bycia blogerką. A uwierzcie mi że czasami tak miałam. Tu chciałabym podziękować Maciejowi, za dotrzymywanie mi towarzystwa w czasie czekania do Martyny. Mam nadzieję że to czytasz ;) I się odezwiesz :)
Stwierdziłam też że dobrym pomysłem jest zrobienie wizytówki. Gdyby ktoś umiał zrobić logo i zechciał mi pomóc to byłabym wdzięczna ;) 

piątek, 26 października 2018

Bookhaul 2018

  Niech pierwszy rzuci książką ten książkoholik, który w tym roku nie kupił ani jednej książki. Z racji tego, że dziś zaczęły się Targi Książki w Krakowie postanowiłam zrobić Bookhaul. I wiem że rok jeszcze się nie skończył- ale chcę podzielić to na kilka części, żeby tekst nie był zbyt rozwleczony.
   Bo do końca roku jest jeszcze trochę, a należy też doliczyć Targi gdzie na pewno coś kupię.
    Książki najczęściej kupuję w Dedalusie na ul. Grodzkiej albo w Tak Czytam na ulicy Szewskiej. Nie znajdzie się tam mega wielkich nowości, ale nie raz można znaleźć fajne książki po śmiesznych cenach. Ale wracając do tego co kupiłam...


    Na pierwszy ogień idzie "Alicja w Krainie Zombie" Geny Showalter. Dłuugi czas byłam ciekawa tej książki, i ta okładka. Jak nic musiała być moja.
"Zacznij żyć z pasją!" Arkadiusz "Arkadio" Zbozień-  książka związana z narkotykami, dilerką, i jak kiedyś wyglądało życie autora. No cóż ostatnimi czasy jakoś pogodziłam się z taką literaturą.



Następnie pojawiają się "Tunele. Bliżej"- całą serię już przeczytałam, teraz tylko staram się znaleźć brakujące egzemplarze do własnej biblioteczki. 99% szukania już za mną- brakuje mi tylko pierwszego tomu. 

"Przeznaczeni" i "Krucha Wieczność"- opis i okładka mi się podobały to kupiłam. Tak, obiecałam sobie że nie będę kupować książki po okładce. Ostatni raz obiecuję! 



Zaczynając od lewej- "Drżenie" kupiłam bo wilki. Bo intrygowała mnie już dłuugi czas. A że nie lubię jak jakaś książka mi się naprzykrza to stwierdziłam że kupię. To da mi święty spokój. Nie wiem czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, że niektóre książki za nami "chodzą"? 
Wojciecha Cejrowskiego miałam przyjemność spotkać dwa razy na Targach w Krakowie. Dwa razy podpisał mi książkę, więc żeby tradycji stało się zadość, kupiłam kolejną jego książkę. Ale szczerze? Są rewelacyjne. Naprawdę książki podróżnicze są w większości oklepane. A sposób pisania Pana Wojciecha jest genialny. Zresztą przeczytanie książki w jeden dzień o czymś świadczy. 
"Duff ta brzydka i gruba"- swego czasu było głośno o tej książce. Na tyle głośno by mnie zaintrygowała. Więc niewiele myśląc kupiłam, mając nadzieję że nie okaże się bublem 





      "Zanim się pojawiłeś"- kupiłam zachęcona recenzją i gorącymi poleceniami Asi z bloga Moc Recenzji. Zaczęłam ją czytać i wiem że nie będę żałować.  To samo dotyczy "Listu w butelce" Nicholas'a Sparksa. Koleżanka sprawiła że go polubiłam.

"Dziewięć kręgów nieba"- był jeden jedyny powód dla którego kupiłam tą książkę. Chciałam się przekonać że będzie równie beznadziejna jak pierwsza część. Tak, jest beznadziejna (zdążyłam przeczytać, pomimo że kupiłam ją stosunkowo niedawno)





Nie obyłoby się bez horrorów. Dlatego też zakupiłam "Zły wpływ" Ramsey'a Campbella. Do tego wydaje mi się że o podobnej tematyce wyszedł ostatnio film. Ale nie dam sobie ręki uciąć. 
Dwie kolejne książki to moje obecne odchyły- tematyka wojenna i demonologiczna. Temat wojenny zainteresował mnie tym bardziej po 73 rocznicy Powstania Warszawskiego. I tym bardziej że "Pamiętnik Mary Berg." dotyczy akurat Warszawskiego getta. Musiałam ją mieć.
Zaś "Egzorcysta" to dzięki maniakalnemu oglądaniu "Obecności", "Annabelle" i tym podobnych filmów. Tak wiem nie jest to normalne. 





Ta niepozorna książka po lewej (z tą jakże okropną okładką) to "Dziennik buddyjskiej pielgrzymki". Nie wiem co mnie podkusiło ją kupić, ale liczę że nie będą to zmarnowane pieniądze.
"Myślnik" Ewy Chodakowskiej kupiłam z nadzieją że a nóż, widelec zachce mi się ćwiczyć, albo coś w tym stylu. Bo w końcu trzeba się za siebie wziąć. Nie oczywiście, żebym wyglądała nie tak jak trzeba, no ale jednak. 
"Przegląd końca Świata. Blackout" to ostatnia książka z kupionych od stycznia do teraz. 
Kupiłam ją bo słyszałam o niej dużo dobrych opinii. Zaryzykowałam, kupiłam a czytając fragment książki, stwierdzam że mi się spodoba. 




Tak wygląda cały stosik książek. Całe 17 egzemplarzy. Podejrzewam że gdybym nie napisała tego postu dziś, tylko po Targach, ewentualnie pod koniec roku to ciągnąłby się niczym "Moda na Sukces". A tak to przynajmniej nikogo nie zanudzę :) Przynajmniej mam taką nadzieję ;) 
Czytaliście którąś z książek? Któraś wzbudziła wasze zainteresowanie? 
I najważniejsze kto pojawi się na Targach Książki? 



sobota, 20 października 2018

"Kyle XY. Ukryta tożsamość" + "Kyle XY. Na celowniku"

Tytuł: Kyle XY. Ukryta tożsamość
Autor: S.G. Wilkens
Data wydania: 2009 (data przybliżona)
Liczba stron: 224
Kategoria: thriller/sensacja/kryminał

Opis:

Kyle jest inny niż wszyscy. Sypia w wannie, nie ma problemów z matematyką, nie ma też... pępka. Jego przeszłość jest zagadką, a teraźniejszość dostarcza wciąż nowych pytań: dlaczego ludzie przebierają się na Halloween, czy można zrozumieć tajemny język dziewczyn? Jak nazwać to, co czuje do Amandy Bloom? I najważniejsze kim jest policjant Tom Foss, którego dziwne zachowanie przyprawia Kyle'a, o gęsią skórkę. Po mrożącym krew w żyłach starciu z Fossem, Kyle odkrywa że to właśnie on trzyma w garści klucz do jego przeszłości. Wie, że musi jak najszybciej sam rozwiązać zagadkę swojej tożsamości...


Tytuł: Kyle XY. Na celowniku
Autor: S.G. Wilkens
Data wydania: 2009 (Data przybliżona)
Liczba stron: 208

Opis: 

W życiu Kyle'a wiele się zmieniło. Wie już, kim jest i czego chce. Na dobre zadomowił się w rodzinie Tragerów, ma szansę zostać przewodniczącym liceum Beachwood. W dodatku Tom Foss okazał się kimś innym, niż się spodziewał... Niestety jednak, nie wszystko zmieniło się na lepsze Znajomość z Amandą Bloom przybrała nieoczekiwany obrót, a prawda, którą Kyle tak bardzo pragnął poznać, teraz niesie ze sobą śmiertelne niebezpieczeństwo... Ludzie, którzy znają jego prawdziwą tożsamość, nie cofną się przed niczym, byle go tylko odnaleźć. Kyle jest na celowniku. Czu uda mu się uciec przed przeszłością?


Opis: 

     Kiedyś w poście ( dokładnie tym tutaj), wspominałam że uwielbiam ten serial. Więc jak tylko zobaczyłam książki, od razu wiedziałam że muszę je mieć.
 
  No i cóż, lektura ta jest idealnym przykładem, czemu nie powinno pisać książek na podstawie serialu.  Przez całą książkę gdzieś z tyłu głowy ciągle obijała mi się myśl: "Co to jest i czemu to jest wydane?" No niestety nie przypadła mi do gustu.

   Między serialem a tą książką są wielkie różnice. Mam wrażenie że książka to taki pierwotny zamysł scenariusza. Wiecie, napisze się kilka ogólnych zdań, a potem rozbuduje się resztę. Najprędzej powiedziałabym że jest to jakieś streszczenie, albo najważniejsze fragmenty. A nie książka. Miałam wrażenie że autor tu coś sobie dał, tam dał, tu ominął a o reszcie zapomniał.
    Zarówno pierwsza i druga część pod względem fabuły i akcji jest strasznie nijaka. Pierwszy raz w życiu spotkałam się z czymś takim. Zazwyczaj albo książka była ciekawa albo nudna/durna/głupia. Ale nigdy nijaka. Przeczytałam ją i jedyne co zapamiętałam to że różni się od serialu.
Mogę wręcz powiedzieć że lektura "Kyle XY" jest moim największym rozczarowaniem.

   Niestety książki nie polecam, choćbym chciała. Nawet nie miała swojego potencjału na wykorzystanie. Mam wrażenie że autor po prostu ją napisał, żeby była licząc że zarobi na tym kasę. No cóż... Można i tak. 
"Kyle XY." to książka słaba. Rozczarowanie level expert. Nie spodziewałam się rewelacji, ale też że będę musiała kopać w mule żeby znaleźć cokolwiek interesującego. I jest to jedyna książka, o której treści zapomniałam w momencie zamknięcia książki. Co nie zdarzyło się nigdy wcześniej, bo zazwyczaj coś z treści zapamiętałam.  A w tym przypadku, zaraz po zamknięciu nie wiedziałam co się działo.
    Może to i dlatego że nic się nie działo? Bo była mierną lekturą?

Ocena:  Bez komentarza.
 

Podobne posty:

"Świat Kryminalnych" Marzenia Czuba
"Lara Croft. Tomb Raider. Kolebka życia"
"Majka w Krakowie. Przewodnik po serialu i mieście."
"BrzydUla" Julia Kamińska

wtorek, 28 sierpnia 2018

"Wielka księga legend Warszawy" Anna Wilczyńska

Tytuł: Wielka księga legend Warszawy
Autor: Anna Wilczyńska
Data wydania: 11 maja 2017
Liczba stron: 300
Kategoria: baśnie, legendy, podania

Opis: 

Zbiór 25 legend zawiera nie tylko znane wszystkim Warszawianom podania o Syrence, Bazyliszku, Złotej Kaczce czy Warsie i Sawie, ale też wiele autorskich opowieści, w których tkwi pewnie ziarno prawdy. Lecz jak to z legendami bywa- nie wiadomo do końca, co wydarzyło się naprawdę, a co zrodziło się w wyobraźni ludzi przekazujących sobie niestworzone historie. Te pięknie ilustrowane legendy to zachęta dla czytelnika, aby podczas spaceru po Warszawie baczniej przyjrzeć się każdemu staremu drzewu, uważniej patrzeć pod nogi i z ciekawością dziecka rozglądać się i nasłuchiwać, o czym szepcze miasto.
Kto strzeże praskiego brzegu Wisły? Co mieszkańcy Starej Warszawy zawdzięczali białemu jednorożcowi? Kto może usłyszeć echa treli kanarków na Zapiecku? A kogo zaczepiały duchy na cmentarzu dla samobójców? Na te pytania, odpowiedzi znaleźć można w "Wielkiej księdze legend Warszawy".


Moje wrażenia: 

     Są książki które podobają się od samego popatrzenia na okładkę. Takie które ledwo zobaczymy, a już wiemy że na pewno są w naszym guście, i będą naszymi ulubieńcami. Właśnie tak było z "Wielką Księgą Legend Warszawy".
    Szczęśliwą posiadaczką tej lektury stałam się w tamtym roku będąc na Targach Książki w Warszawie. Zobaczyłam ją i stwierdziłam że muszę ją kupić. W szczególności że i okładka i opis przyciągają wzrok. Pierwszy raz też, zdarzyło się żebym zachwycała się papierem. Jego struktura jest naprawdę fajna w dotyku. Same kartki nie są białe tak jak w wszystkich innych książkach, ale znacznie ciemniejsze, stylizowane na kartki jak ze starych książek.
I te piękne ilustracje wykonane przez panią Małgorzatę Lewandowską. Cudowniejszych dawno nie widziałam. Odwalone jest tu naprawdę dużo dobrej roboty.

    Jeśli chodzi o samą książkę, zawiera ona 25 legend. Dość znanych tak jak "Wars i Sawa", podanie o Złotej Kaczce,  Bazyliszku czy Syrence. Ale też takie, które nie są znane, przynajmniej nie Warszawiakom takich jak "Koński Targ na Pradze" czy "Ptasi targ na Zapiecku".
Historie są tym bardziej interesujące, gdyż ich akcja dzieje się na Śródmieściu, w miejscach które każdy czy to turysta czy tubylec zna. Dodatkowo na samym końcu książki, znajduje się słowniczek i bibliografia. Więc jak kogoś zainteresuje temat, wie jakich innych książek może szukać.
Każda legenda pokazuje jakąś historię, która kształtowała pokolenia.  Książkę czyta się bardzo szybko, ma dobry język. Przyznam że pierwszy raz zdarzyło mi się, żeby książka "żyła" i miała swoją duszę. Tu od razu przeniosłam się do czasów kiedy legendy mogły mieć swój początek. Lektura nadaje się zarówno dla młodych i dla starszych czytelników. Książkę polecam każdemu gdyż pewne legendy powinien znać każdy.


Ocena: 10/10

poniedziałek, 30 lipca 2018

"Dziennik Helgi" Helga Hoskova- Weissowa

Tytuł: Dziennik Helgi
Autor: Helga Hoskova- Weissowa
Data wydania: 20 marca 2013
Kategoria: biografia/autobiografia/pamiętnik
Liczba stron: 256

Opis:

W 2011 roku angielski wydawca "Dziennika" Anne Frank usłyszał o historii Helgi. Po spotkaniu z autorką- dziś znaną czeską malarką- i lekturze rękopisu dziennik namówił Helgę Weiss do publikacji zapisków, podkreślając ich znaczenie: "Wspomnienia są często kształtowane przez późniejszą wiedzę. Dziennik Helgi jest wartościowszy od wspomnień, ponieważ opisuje rzeczywistość czasu wojny bez tej wiedzy."
Wśród innych pozycji literatury obozowej "Dziennik Helgi" to książka szczególna. Obok "Dziennika" Anne Frank to jedyne- tak obszerne i wyjątkowe- spisane wspomnienia dziecka z pobytu w obozie koncentracyjnym.

***

Helga zaczyna pisać pamiętnik w 1938 roku. Ma wtedy osiem lat i mieszka z rodzicami w Pradze. Rodzina Helgi jest ofiarą pierwszej fali nazistowskiej inwazji- jej ojciec traci pracę, przed dziewczynką zamykają się drzwi szkoły, a cała trójka otrzymuje zakaz opuszczania mieszkania. Wkrótce dochodzi do pierwszych deportacji; zaczynają znikać przyjaciele i bliscy Helgi. Ona sama, wraz z rodzicami, przybyda do obozy w Terezinie, skąd po trzyletnim pobycie jej ojciec zostaje wysłany do Auschwitz. Niedługo potem Helga i jej matka również. Tymczasem wuj dziewczynki ukrywa pamiętnik, zamurowując go w ścianie. W obozie Auschwitz-Birkenau ginie ojciec Helgi. Dziewczynce i jej matce cudem udaje się przeżyć zarówno w obozie, jak i tułaczkę ostatnich dni wojny. Ostatecznie wracają do Pragi. Tam Helga, mając prawie szesnaście lat, uzupełnia dziennik o niespisane wspomnienia. Należy do nielicznej gruoy Żydów pozostałych w mieście.

"Dziennik Helgi" to pierwsze tłumaczenie jej pisanego ołówkiem na kartkach szkolnego zeszytu dziennika- uderzająco bezpośredniego i wyjątkowego świadectwa, czym był Holokaust.



Moje wrażenia:

   Jest mnóstwo książek o II Wojnie Światowej. Jest dużo wspomnień ludzi z II Wojny Światowej (tak jak np. "Medaliony" Zofii Nałkowskiej  czy "I boję się snów" Wandy Połtawskiej). Lecz "Dziennik Helgi" jest zaledwie drugą książką o Wojnie opisanej oczami dziecka, jaką przeczytałam. Pierwszą książką był "Dziennik" Anne Frank . Jest ich raczej niewiele, albo ja nie potrafię ich dobrze szukać.

     Jeśli mam być szczera, zdecydowanie wole takie dzienniki czy wspomnienia niż podręczniki. Nie mam nic przeciwko temu, ale w książkach zazwyczaj są takie "suche fakty"- przydatne, ale jednak nie potrafił zainteresować mnie II Wojną Światową. Dopiero zapisane wspomnienia, potrafiły zainteresować mnie na tyle, że potrafiłam sięgnąć po dalszą literaturę wojenną.
    Sama literatura wojenna nie jest literaturą łatwą czy przyjemną. Pojawiają się w niej wspomnienia które każdy chciałby wymazać z kart historii. Jednak warto ją czytać, bo dzięki temu mamy świadomość że mamy jednak lepiej niż było kiedyś.

    "Dziennik Helgi" jest napisany przez małą dziewczynkę, zaledwie dziesięcioletnią. Wszystko jest opisane językiem prostym- bo w końcu wspomnienia spisane przez dziecko. Dodatkowym plusem są obrazki, które autorka namalowała.
Same zapiski nie były pisane tylko jako dziecko. Część wpisów, powstało jakiś czas po wojnie, do czego autorka się przyznaje.
   Przez kolejne strony widzimy jak się wszystko zaczęło, przez co ludzie musieli przejść. Pobyty w różnych obozach, rozdzielenie z tatą. Wszystko dość prosto i szczerze opisane. Dość  interesujące spojrzenie na rzeczywistość wojenną oczami dziecka.
 
   Helga w przeciwieństwie do Anne Frank, miała to szczęście że przeżyła wojnę, przeżyła obozy i wróciła do domu który był prawie nienaruszony.
Myślę że książkę powinien przeczytać każdy. No i powinna definitywnie znaleźć się w kanonie lektur szkolnych.

Dodatkowo przypominam że 1 sierpnia będziemy obchodzić 74 rocznicę Powstania Warszawskiego.

niedziela, 22 lipca 2018

"Wiecznie żywy" Isaac Marion

Tytuł: Wiecznie żywy
Tytuł oryginału: Warm Bodies
Autor: Isaac Marion
Cykl: Ciepłe ciała
Liczba stron: 308
Kategoria: horror 

Opis:

Wydawać by się mogło, że w świecie, w którym umarli powstają z grobów, a słowa "życie" i "śmierć" tracą swoje znaczenie, nie ma już miejsca na miłość. 
Martwy R nie pamięta swojej przeszłości. Jest zombie i działa instynktownie, dopóki nie spotka na swej drodze wyjątkowej dziewczyny z krwi i kości. Julie staje się promykiem światła w szarym krajobrazie R. I choć serce chłopaka od dawna nie bije, w jego wnętrzu zaczyna rozkwitać... życie. 
Na styku dwóch wrogich światów, żywych i martwych, rodzi się miłość, jak u najsłynniejszych kochanków wszech czasów...



Moje wrażenia:

   Od kilku lat mam wrażenie że aby napisać książkę wystarczy:

a) wprowadzić dystrykty/ ugrupowania/ jakiekolwiek podziały społeczeństwa, gdzie w pewnym momencie główny bohater przez przypadek wywołuje rebelię. 
b) zrobić z potwora człowieka

   W przypadku książki "Wiecznie żywy" mamy do czynienia z drugim przypadkiem. Akurat tu mamy zombie które musi jeść mózgi, ale tego nie lubi. Bohater pamięta z dawnego życia tylko to, że jego imię zaczynało się na "R"- i tak też funkcjonuje przez całą książkę.
   Bohater w pewnym momencie swojego martwego życia spotyka Julie. Okoliczności pierwszego spotkania nie są miłe- jest akurat w trakcie spożywania jej chłopaka. Dziewczyna wpada w oko, naszemu bohaterowi i postanawia ją uratować przed resztą zombie. Ratuje ją pomimo tego że ona jest człowiekiem a on zombie, a przez to nie mogliby być razem. I nie zapominajmy że ojciec Julie jest osobą której żyłka pęka na widok zombie.
   Jedną  z rzeczy która raziła mnie po oczach, to podobieństwo do lektury "Romeo i Julia". Tyle dobrze że nie było pisane stylem szekspirowskim bo wyrzuciłabym to przez okno. Ale wybór imion, to że ojciec Julii nienawidzi zombie, oraz rozkwitająca miłość młodych świadczy o tym podobieństwie.
   Ale tak naprawdę są to niewielkie minusy. Historia jest przyjemna, lekka i co najważniejsze wciąga. Książkę dobrze się czyta, język jest prosty i przyjemny. Jest jedną z tych lektur idealną na wakacje bo nie jest bardzo wymagająca. W sam raz na odstresowanie. Pomimo tego że jej kategorią jest horror, dla mnie jest to bardziej połączenie romansu z młodzieżówką i fantastyką.
  Jednak prawdę powiedziawszy po książce spodziewałam się czegoś lepszego. Nie jest nudna, ale też nie jest bardzo rewelacyjna.

I błagam wszystkich pisarzy: Przestańcie robić z potworów ludzi. Wampir to wampir, zombie to zombie. Niech tak zostanie na wieki wieków. Bo nic mnie bardziej nie denerwuje.  Dziękuje.

Ocena: 3/10 

wtorek, 17 lipca 2018

"Kochani dlaczego się poddaliście?" Ava Dellaira

Tytuł: Kochani dlaczego się poddaliście?
Tytuł oryginału: Love Letters to the Dead
Autor: Ava Dellaira
Data wydania: 17 marca 2015 
Liczba stron: 303 
Kategoria: literatura młodzieżowa 


Opis: 

Szesnastoletnia Laurel nie może pogodzić się z tragiczną stratą siostr. Szuka pomocy idoli, którzy też odeszli: Kurta Cobaina, Amy Winehouse, Jima Morrisa, Janis Joplin... Pisze do nich listy. Z tych listów układa się opowieść o niej samej, jej cierpieniu, samotności, poszukiwaniu siebie i przebaczeniu. 

"Kochany Kurcie, chciałam napisać do osoby, z którą mogłabym pogadać. chciałabym, żebyś mi powiedział, gdzie teraz jesteś i dlaczego odszedłeś. Byłeś ulubionym muzykiem mojej siostry May. Odkąd jej nie ma, trudno mi być sobą, bo tak naprawdę nie wiem, kim jestem..."

Laurel podziwiała siostrę, ale czuła się przez nią zepchnięta w cień. Teraz usiłuje pogodzić się z tym, co się stało i odnaleźć siebie. Choć nie jest łatwo opłakiwać kogoś, komu się nie wybaczyło...

Pisze o tym, co się zdarzyło, przeżywa to jeszcze raz. Zwierza się, pyta. Te listy i miłość, którą odkrywa, pozwalają pojednać się z życiem i sobą samą. Rozumie, że nie mogła ocalić siostry, ale może ocalić siebie. 

Gayle Forman, autorka "Zostań, jeśli kochasz", poleca swoim czytelnikom książkę, która "roztrzaskała jej serce i poskładała na nowo" 

Nominacja Goodreads do Najlepszej Młodzieżowej Książki 2014

Debiut sprzedany do 18. krajów

Prawa filmowe Fox 2000, producentem będzie twórca przeboju kinowego "Gwiazd Naszych wina"

źródło opisu: http://www.wydawnictwoamber.pl/
źródło okładki: http://www.wydawnictwoamber.pl/


Moje wrażenia: 


   Sięgając po tą książkę, sugerowałam się pozytywnymi opiniami i cudną okładką. Dodatkowym plusem  był opis, który dość mocno mnie zainteresował. W końcu jeśli w książce pojawia się coś o Amy  Winehouse to jest warta uwagi.
    Niestety nie do końca tak było. "Kochani, dlaczego się poddaliście?" to pierwsza napisana książka w formie listów, którą przeczytałam. Jestem naprawdę zachwycona tą formą. Każdy list porusza inny problem Laurel, i podobne problemy przechodziły osoby do których list jest napisany.
Książka jest smutna, pokazująca rozpacz dziewczyny po stracie starszej siostry. Mało tego rodzice po śmierci się rozwodzą,  ona nie wie z kim ma mieszkać i przez to miota się pomiędzy nimi.
     I jedyny plus książki to forma napisania. Cała reszta jest totalnie na nie. Bohaterowie są tak nijacy, tacy zerowi, dodatkowo ciągle by pili, kochali się i nic więcej. Główna bohaterka tak bardzo chce się upodobnić do starszej siostry że aż robi się niedobrze. Dodatkowo w każdym liście zawsze jest o niej wzmianka. Rozumiem tragedię, ale to była przesada.
Lauren jest też niezwykle naiwna. A pozostali bohaterowie? Oprócz tego że byli, to nic więcej z nich nie zapamiętałam.
   Do tego w książce prawie nic się nie dzieje. Pomimo formy książki (listy) są one oklepane i bardzo do siebie podobne. Przez 3/4 książki zastanawiałam się co Laurel zrobiła May, bo ciągle oskarżała się o jej śmierć. Gdy w końcu się dowiedziałam na mojej twarzy zagościło wielki: "Wtf, serio??!" Przyczyna była na tyle głupia że musiałam odłożyć książkę.
  Pomimo wielu dobrych recenzji książka mnie wynudziła i na pewno nie porwała mojego serca. Szybko się czyta, jest napisana naprawdę prostym językiem. Ma być skierowana w nieco starszych nastolatków, a mam wrażenie że nadaje się bardziej dla młodszych.

Podsumowując, "Kochani dlaczego się poddaliście?" jest książką na jeden wieczór. Przeczytałam ją, i nie wyniosłam z niej nic nowego. Tak naprawdę człowiek ledwo ją odłoży i zapomni o czym była. Przynajmniej tak było u mnie.  Niestety książka jest nie dla mnie.


Ocena:   2/10
   

niedziela, 1 lipca 2018

Półroczne podsumowanie czytelnicze i filmowe 2018

     Pierwsza połowa roku 2018 już za nami. Znowu się powtórzę, ale naprawdę nie wiem kiedy to zleciało. Dopiero co był Nowy Rok a już są wakacje. Dalej twierdzę że Czasoprzestrzeń nas pochłania po czym wypluwa po pół roku.  A skoro wypluł to czas zrobić podsumowanie półrocza.

     Standardowo pierwsze książki, potem filmy. I znów jestem zaskoczona tym że udało mi się przeczytać aż 20 książek. Biorąc pod uwagę moje: "Wiecznie nie mam czasu" to jest to naprawdę dość duży wynik.  Ale nie przedłużając, zapraszam do podsumowania :)


                                                  Książki:

1. "Bella i Sebastian" Nicolas Vanier   <recenzja>
2. "Quiditch przez wieki" J.K. Rowling
3. "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" J.K. Rowling
4. "Assasin's Creed. Objawienia." Olivier Bowden
5. "Opowieści zapomniane." Andrzej Naczar
6. "Wilki Lokiego. Kroniki Blackwell." K.L. Armstrong, M.A. Marr
7. "Jutro." John Marsden.
8. "Niebezpieczne istoty." Garcia Stohl <recenzja>
9. "Klika z San Francisco. Uwaga! Nowa Twarz." Melissa de la Cruz
10. "Klika z San Francisco. Smak zazdrości." Mellisa de la Cruz
11. "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" Roma Ligocka
12. "Czerwona piramida." Rick Riordan <recenzja>
13. "Zapiski stanu poważnego." Monika Szwaja  <recenzja>
14. "Bosa księżniczka." Christina Dodd  <recenzja>
15. "Kruki Odyna. Kroniki Blackwell." K.L. Armstrong, M.A. Marr
16. "Mroczny Rycerz." Dennis O'Neil
17. "Batman. Rycerz z Gotham."" Louise Simonson
18. "Pretty Little Liars. Zatrute." Sara Shepard
19. "Elena. Wygrać z losem." Nelle Neuhaus
20. "Klika z San Francisco. Urodziny złośnicy." Melissa de la Cruz



 Filmy: 


 1. "Barbie: Rockowa księżniczka"
2. "To"
3. "Silent Hill"
4. "Blade: Wieczny Łowca II "
5." Kto tam?"
6. "Kobiety Mafii"
7. "Riddick"
8. "Plaga wampirów"
9. "Ghostland"
10. "Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara"
11. "Tomb Raider"


 Tak, wiem filmów nie jest dużo. Ale jest mi teraz naprawdę ciężko, znaleźć jakikolwiek film który mnie zainteresuje. Tak więc jak macie jakiś fajny do polecenia to dajcie znać ;)
   

czwartek, 31 maja 2018

"Septimus Heap. Duch Królowej." Angie Sage

Tytuł: Duch Królowej
Tytuł oryginału: Physik
Seria: Septimus Heap
Autor: Angie Sage
Data wydania: 18 czerwca 2008 roku
Liczba stron: 424
Kategoria: Literatura Dziecięca


Recenzja I tomu: "Zakazana magia"
Recenzja II tomu: "Smoczy lot"


Opis:

  Trzeci tom znakomitej serii dla młodzieży, porywającej opowieści o Septimusie Heapie autorstwa Angie Sage. Poprzednie tomy "Zakazana Magia" oraz "Smoczy lot" zyskały sobie całkiem sporo wielbicieli. Trudno powiedzieć, czy to sprawka sympatycznych bohaterów, wciągającej fabuły, czy może znakomitych ilustracji...
  W korytarzach i mrocznych zakamarkach Pałacu kryje się jeszcze wiele tajemnic i niespodzianek, a jak wiadomo, kłopoty wprost uwielbiają rodzinę Heapów. Gdy Silas zdejmuje pieczęć z wrót zapomnianej przez czas komnaty, odkrywa, że w ciemnym pokoju kryje się duch żyjącej ponad pięćset lat temu królowej. Śmierć nie uszlachetniła  Etheldreddy- kobieta jest wciąż paskudna, jak była za życia, co więcej nigdy nie przestała snuć mrocznych planów. Jej Wysokość marzy o życiu wiecznym, a do realizacji marzenia potrzebuje współpracy Jenny i rozlicznych talentów swego syna Marcellusa Pye, znanego alchemika... Musi też pozbyć się Septimusa, a to oznacza kolejną zapierającą dech w piersiach przygodę.


Moje wrażenia:

        W końcu doczekałam się momentu, kiedy w sadze o Septimusie coś się zmieni. I tak trzecia część czyli "Septimus Heap. Duch Królowej" jest tym tomem. Pojawiają się nowi bohaterowie, pojawia się nieco grozy. Zaczyna być ciekawie. Literatura dziecięca wchodzi na wyższy poziom, dla nieco starszych czytelników. Tak naprawdę, z wszystkich tomów ta część podobała mi się najbardziej.

   Zacznę może od języka- tak naprawdę tu niewiele się zmienił. Dalej jest prosty, przejrzysty i dobrze się czyta. Jednak jest jedno "ale" które jednak nie wpływa na ocenę. Z racji tego, że autorka część akcji umieściła w dawnych czasach, musiała użyć języka którego dziś się nie używa np. "zali, zawżdy."  Jest do dosyć zabawne, bo dziwnie czyta się wypowiedź jakiegoś bohatera, widząc coś takiego. Ale podobało mi się to, i jestem jak najbardziej za.

Jeśli chodzi o akcje- jest jej tu o wiele więcej niż w poprzednich tomach. Pojawiają się nowe postacie, niekoniecznie pozytywne, pojawia się nieco mroczności i grozy.  Jestem tu naprawdę zaskoczona, bo nie ma zupełnie porównania pomiędzy pierwszą częścią a tą. Mam odczucie że w końcu seria przestała być dedykowana dla bardzo młodych czytelników.  Lepiej się czyta, i jest lepsza.

      Pojawiają się nowy bohaterowie- dwa zwierzaki, duch i dziewczyna która jest Duchowidząca. Żeby równowaga nie była zachwiana jest dwójka pozytywnych bohaterów- Snorri i Ulff oraz dwójka negatywnych Duch Etheldreddy i Aj- Aj.  Zacznę może od negatywnych postaci, żeby nie było im przykro. Duch Królowej Esmeraldy wzbudził mój szacunek. Pomimo tego że nie była to postać pozytywna, lecz bardzo negatywna to jednak jest moją ulubioną. Zaś jej pupilek Aj-Aj zawsze mnie rozśmieszał pomimo tego że roznosił Zarazę. Jest duża szansa że autorka inaczej go sobie wyobraziła, ale dla mnie zawsze zostanie połączeniem Chihuahua z Grzywaczem Chińskim i Szczura. No niestety, albo stety te postacie towarzyszą nam tylko przez jeden tom. Ale w sumie z drugiej strony jakby były do końca to byłoby już nudno.
       Jeśli chodzi postacie pozytywne to są naprawdę udane. Snorri to dziewczyna która widzi Duchy pomimo tego że jej się nie ukazują, a  Ulff to rudy kot za dnia, zaś w nocy jest czarną panterą. Są naprawdę dobrze wykreowani, nie są nijacy. I od razu można ich polubić. Także nowe postacie są do zaakceptowania.
     Pojawia się też nowy bohater- Marcellus. Jednak jest to osoba nijaka, która niby jest ale jakby jej nie było to nikt by nie zauważył. Pomimo tego że też odgrywa część roli w książce. I pojawia się w kolejnych tomach.
     Zaś Ci bohaterowie którzy już byli, nic się nie zmienili. Jedynie co to Silas zaczyna mnie drażnić, przez swoją wielką głupotę. I no cóż, jego niestety nie lubię. Już od pierwszej części mnie drażnił, a tej to już totalnie.

Podsumowując- książkę czyta się bardzo dobrze, szybko, można przy niej spokojnie sobie odpocząć. I dalej podtrzymuje iż jest to bardzo dobry pomysł dla dziecka, by zachęcić go do czytania.  Oczywiście nie jest idealnie, ale i tak jestem bardzo zaskoczona.


Ocena: 10/10

piątek, 11 maja 2018

Poznań 09.03.2018-12.03.2018

    Każdy kto mnie zna, wie że uwielbiam podróżować. Nie raz, nie dwa na hasło "Jedziemy.", siedziałam pierwsza w samochodzie. Jednak z racji pracy, nie jest mi dane podróżować tak często jakbym chciała.
      W styczniu na 3 urodziny pisałam o najlepszej osobie jaką spotkałam, a dziś chciałabym wspomnieć o osobie którą znam trochę więcej niż 3 lata.  Osobę tą poznałam przez uwaga.... listy. Potem przerzuciłyśmy się na fb, by w końcu się spotkać. Pierwsze Aga przyjechała do mnie na weekend w sierpniu. A ja pojechałam do niej w marcu- i skoro mnie nie zamordowała to jest dobry znak.
     Jest naprawdę genialną i cudowną osobą. Cieszę się że miałam możliwość poznać kogoś takiego. Takiej przyjaciółki nie znajduje się wszędzie- jest jedyna w swoim rodzaju.   Aga wiem że będziesz to czytać i chcę Ci powiedzieć tylko jedno: "Dziękuje za to że jesteś."

    Pogoda na weekend udała się. W niedzielę było tak ciepło, że żałowałam iż nie mam ze sobą zwykłej kurtki tylko zimową. Ale co się dziwić- raz było ciepło a raz było zimno jak nie wiem. Jednak i tak cieszę się, bo nie padało. I to jest najważniejsze.
  Udało się nam zwiedzić zoo, Palmiarnię oraz Rynek czy Stary Browar. Zostało nam jeszcze parę rzeczy do zwiedzenia, ale chciałam na spokojnie wszystko obejrzeć. W niedzielę dodatkowo spotkałyśmy się z Kasią  z bloga "To-moimzdaniem"
 















Mam nadzieję że do Poznania jeszcze wrócę. Jest to naprawdę fajne miasto, choć przyznam że zupełnie inne niż Kraków czy Warszawa. Mam wrażenie że jest spokojniej i że zabytki są bardziej rozłożone po mieście. Ale to właśnie idzie na plus. Nie wiem czy uda mi się tam jechać jeszcze w tym roku, ale w przyszłym na pewno się tam pojawię.