Tytuł: Blogostan
Autor: Joanna Opiat- Bojarska
Data wydania: 29.95.2012
Liczba stron: 308
Kategoria: literatura piękna
Opis:
Kiedy Internet staje się narzędziem manipulacji i nadużyć...
Dla Sylwii ucieczką od problemów: chłopaka myślącego tylko o zabawie, szefa zalegającego z wypłatą, matki niemogącej sobie poradzić ze zdradą męża oraz tajemnicy ojca, jest założenie bloga.
Początkowo to tylko forma rozrywki, jednak z czasem blogowanie wciąga dziewczynę coraz bardziej, stając się prawdziwą obsesją.
Antidotum na kłopoty powoli staje się trucizną...
"Dynamiczne postaci, ciekawa główna bohaterka, życiowe problemy, codzienność, podane z nutką humoru i pewną refleksją, którą otrzymujemy po zakończeniu lektury.
Polecam, wejdźcie razem z bohaterką, Sylwią, w ten stan, zwany Blogostanem".
Agnieszka Lingas- Łoniewska
Moje wrażenia:
Oficjalnie mam już pierwsze miejsce w kategorii: "Najgorszy paździerz roku 2020". Ta książka była po prostu zła. Okropna. Jednym słowem: Nie. Stanowcze i definitywnie nie.
Kupiłam ją, bo w końcu też jestem blogerką, więc pokrewne dusze. Miałam szczere nadzieję, że się dogadam z tą lekturą. No ale niestety książka okazała się totalnym niewypałem.
Naprawdę dawno tak nie zawiodłam się na książce. Jedyny jej plus? Ten, że kiedyś się kończy.
Jestem z tych osób które nie lubią krytykować książek. W każdej staram się znaleźć coś pozytywnego, ale tutaj tego po prostu nie ma.
Czytając tę lekturę zastanawiałam się, kto mógł coś takiego wydać. Mam wrażenie, że napisała to osoba w bardzo młodym wieku, która nie wiedziała do końca jak się do tego zabrać.
Fabuła nie powala w żadnym stopniu. Wprowadzone wątki poboczne, urywają się w pewnym momencie, ewentualnie kończą się w sposób sugerujący, że autorka totalnie nie miała pomysłu co dalej. Prosty przykład- w "Blogostanie" nagle pojawia się brat Sylwii o którym ta nie miała pojęcia, że istnieje. Wątek powoli się rozwijał i kiedy człowiek już niecierpliwił się co dalej, nagle wątek się urywa. I to w sposób najbardziej durny, bo na rozmowie o spadku. Coś w stylu:
Brat- Chcesz spadek?
Sylwia- Nie.
Brat- Na pewno?
Sylwia- Tak.
Brat- To na razie.
Sylwia- Cześć.
Dobra, serio w taki sposób to kończyć? Ale pomińmy kwestię bezsensowności niektórych momentów.
Bohaterowie. Od nich wszystko zależy. Jeśli są fajni, często, gęsto jesteśmy w stanie dużo wybaczyć. Tylko musi być spełniony jeden warunek- muszą być fajni. Tu tak niestety nie jest.
Są tak nędznie wykreowani jak tylko mogą być. Sylwia, główna bohaterka jest tak naiwną i głupiutką bohaterką jakby była w trakcie szkoły podstawowej. Do tego jej ślepe zauroczenie chłopakiem, który ma ją ewidentnie gdzieś i traktuje ją gorzej niż szmatę do podłogi. Nie zliczę ile razy ze sobą zrywali po czym do siebie wracali. Choć bardziej poprawniej będzie, że on z nią zrywał a ona wracała niemalże na kolanach, żeby przyjął ją z powrotem. Zawsze kończyło się to na seksie. I tylko czekałam na to, aż Sylwia się otrząśnie i zauważy, że Patrykowi zależy na jednym. Niestety przez całą książkę się tego nie doczekałam.
Mamy też Szefa, który notorycznie spóźnia się z wypłatami. Ba, Sylwia jako osoba która się upominała o to, dostaje jako jedyna wypłatę. Nie wiem z czego płacili rachunki pozostali współpracownicy, ani czemu dalej pracowali dla kogoś, kto nie wypłacił się im od kilku miesięcy. Oczywiście, Szef na początku obiecuje Sylwii awanse, złote góry i Bóg wie co, ale przynajmniej tu Sylwia w pewnym momencie się otrząsa i rezygnuje z pracy. Swoją drogą, nie ma to jak mydlenie oczu osobie która jest świeżakiem w pracy.
I Patryk. Mam nadzieję, że udławi się kiedyś ością. Bardziej francowatej osoby dawno nie widziałam. Szuja nad szujami i dziad jeden. Może spokojnie rywalizować o pierwsze miejsce bycia najgorszym bohaterem z Dolores Umbridge. I mam nadzieję, że noga mu się kiedyś powinie.
Ostatnie co zostało to blog. Pokładałam tu wielkie nadzieje i ambicję. Ot blog lifestylowy. Srodze się rozczarowałam. Ten blog był równie zły co wpisy Karyn o dzieciach. Dodatkowo autorkę poniosła ułańska fantazja. Raczej żaden blog po 2 wpisach nie staje się rekomendowany przez redakcję. Trzeba byłoby mieć niezłe plecy, żeby coś takiego dostać. No ale widać, ja się nie znam, pomimo 5 lat. Raczej ciężką pracą dałoby radę osiągnąć, ale to też po jakimś czasie.
Podsumowując, na książkę nie warto tracić czasu. Tyle nerwów co ja sobie przez nią napsułam nie zliczę. Z wielką ulgą skończyłam ją czytać i ponownie po nią nie sięgnę.
Ocena: Nie. Po prostu nie.
Z pewnością nie sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)
To jest jakiś debiut, czy autorka już zaistniała na rynku jakimś tytułem?
OdpowiedzUsuńAutorka już istnieje na rynku. Tylko pisze kryminały.
UsuńDzieki Ci za recenzje tej ksiazki! Takie opinie sa bardzo wazne, przynajmniej wiadomo czego nie kupowac :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://rymowanemysli.blogspot.com/
Hmm..., raz mi się trafiła taka książka, ale to był debiut - nie mogłam jej dokończyć :)
OdpowiedzUsuń