piątek, 30 września 2016

#5 Summer Diary: Tenczynek, Pieskowa Skała, Kryspinów 25.09.2016

     Ten weekend stanowczo zaliczał się do najbardziej zmiennych. Co chwilę zmieniałam zdanie co mam robić, aż w końcu postanowiłam robić nic. Takie twórcze nic. Skończyło się jednak tak, że koleżanka namówiła mnie na wycieczkę.

Pierwsze pojechaliśmy do Tenczynka. Byłam tam lata świetlne temu, i przyznam że zapomniałam już jak zamek wygląda. Serio, dopadła mnie skleroza pospolita ;p Teraz jest wejście na wieżę + odremontowane parę metrów muru.








Po wyjściu z zamku, postanowiliśmy jechać jeszcze do Zamku Pieskowa Skała. Zamek zamknięty na parę miesięcy, z powodu remontu został ponownie otwarty. Dodatkowo zwiedziliśmy muzeum. I w pewnym momencie chcieliśmy kogoś zabić. Ja wiem że oszczędzają na przewodnikach. Ja wiem że wydrukowanie kartek swoje kosztuje. Ale litości... Koleżanka patrzy na przewodnik, żeby coś o obrazie opowiedzieć. Co widzi w przewodniku? "Portret Kobiety" Autor i rok. I tak za każdym razem. W efekcie nawet nie patrzyłyśmy potem do przewodnika, bo dowiadywałyśmy się to samo co widziałyśmy.  I na koniec- coś co myślałam że nie uda się wypełnić. Wyjazd do Kryspinowa- czyli zalew. Nie to samo co normalne jeziorko, ale jednak ma plażę, ma pizzerię, więc nie było źle. Jedynie co to brak zdjęć robi swoje. 







czwartek, 22 września 2016

"Brzydula" Julia Kamińska

Tytuł: Brzydula
Autor: Julia Kamińska
Liczba stron: 176 
Data wydania: październik 2009

OPIS:

Brzydula pisze pamiętnik. Według jej obliczeń jest to już czternasty. Smaczny, dowcipny, intymny i oczywiście nieprzeznaczony do czytania przez obcych. I tu wielka niespodzianka: panna Cieplak z Rysiowa ujawnia swój pamiętnik. 

"Znów szukam pracy. Jestem zdesperowana. Matura zaliczona na pięć, wyższe wykształcenie, skończyłam ekonomię na SGH (z wyróżnieniem!), znam biegle niemiecki i angielski, skończyłam dwa kursy szybkiego czytania, kurs kaligrafii w ambasadzie Japonii, kurs realnej samoobrony krav- manga, kurs języka HTML, praktyczny kurs pisarstwa "Jak pisać magiczne powieści" kurs kosztorysowania oraz kurs autoratownictwa i szkolenie w zakresie prawa autorskiego i prawa znaków towarowych. Znam podstawy rosyjskiego, francuskiego i hiszpańskiego. Dlaczego nie mieliby mnie zatrudnić? Na przykład w jakimś banku? Powoli godzę się z myślą, że zostanę sprzedawczynią pakietów promocyjnych jakiegoś beznadziejnego CZEGOŚ i spędzę resztę życia ze słuchawką w uchu i takim malutkim mikrofonem przy ustach, przekonując potencjalnych klientów, że to beznadziejne, bliżej nieokreślone COŚ jest im potrzebne do życia." Jedyne, czego jej brakuje, to uroda. I Ula o tym wie. Dlatego gdy pewnego razu tata przynosi jej gazetę z  ogłoszeniem, że dyrektor domu mody szuka asystentki, nie ma zamiaru nawet się tam wybierać. Jednak czego się nie robi dla bliskich? Jedzie.

Brzydula pisze swój pamiętnik inteligentnie i żywiołowo. Tak że czyta się go z oczyma łzawiącymi od śmiechu, nawet jeśli ktoś nie widział ani jednego odcinka serialu BrzydUla. Poszczególne wpisy są poozdabiane rysunkami autorki: wzruszającymi kulfonami, sercami, kotkami, pszczołami i żabami. I jak w prawdziwym pamiętniku, wpisami przyjaciół. 


MOJE WRAŻENIA: 

    Jesień to czas, kiedy w telewizji puszczane są nowe sezony seriali. W moim przypadku, oznacza to recenzję książki, która powstała na podstawie serialu. Spokojnie, to już ostatnia serialowa książka ;)
Przyznam że "Brzydula" to jeden z moich ulubionych seriali. Dlatego też, nie zastanawiałam się długo nad kupną książki. 
 Już na początku mnie zaskoczyła jedna rzecz. Jaka? Fakt że Ula zaczęła pisać już 14 pamiętnik (według jej obliczeń). No musi być z niej niezła pisarka, bo tak naprawdę jest niewiele starsza ode mnie, a ja zapisałam tylko 4 pamiętniki. Tak, też należałam do osób piszących pamiętniki ;p 
   W sumie, po książce nie spodziewałam się nie wiadomo jakich rewelacji. Jednak spodziewałam się czegoś lepszego. Znów się czepiam, musicie mi wybaczyć ;) Ale czytając książkę, patrząc na te dopiski, rysunki, miałam wrażenie że czytam pamiętnik piętnastolatki a nie osoby która skończyła studia. Rozumiem że zakochany człowiek, nie myśli trzeźwo, ale litości.... Tak dziecinne pisanie np. 100 razy imię ukochanego.... No o czymś świadczą.
   Serial jest o wiele lepszy. Książka nadaje się tak naprawdę na jeden raz do przeczytania. W sam raz na podróż/wakacje/weekend/zimowe wieczory. Oczywiście język nie dyskwalifikuje książki, bo jest naprawdę zabawna. Tylko właśnie... Momentami człowieka otrzepuje od tego jak autorka się wypowiada. 

Recenzje książek innych seriali:

"Niania. Pamiętnik Frani Maj"- klik
"Majka. Przewodnik po serialu i mieście"- klik
"Świat Kryminalnych"- klik


OCENA: 4/10 

poniedziałek, 19 września 2016

"Płatki z nieba" Mingmei Yip

Tytuł: Płatki z nieba
Tytuł oryginalny: Petals from the sky
Autor: Mingnei Yip
Data wydania:  26 październik 2011
Ilość stron: 448

OPIS:

Znakomita powieść o miłości Chinki i Amerykanina, a w tle opisy życia w buddyjskich klasztorach i snobistycznych elit Manhattanu.

 
Meng Ning, młoda mieszkanka Hongkongu, pod wpływem swojej duchowej przewodniczki, buddyjskiej mniszki, oznajmia matce, że zamierza wstąpić do klasztoru. Przerażona kobieta usiłuje wyperswadować córce ten pomysł. Niezdecydowana Meng Ning wyjeżdża do Francji, gdzie podejmuje studia, ale duchowo przygotowuje się do zostania mniszką. Podczas pobytu dziewczyny w buddyjskim ośrodku odosobnienia wybucha pożar, z którego ratuje ją Michael Fuller, młody amerykański lekarz.
  Ta znajomość powoli przeradza się w miłość. Meng Ning wyjeżdża z Michaelem do Nowego Jorku, gdzie trafia do snobistycznego kręgu tamtejszych elit, ale taki świat jej nie pociąga. Co zwycięży: miłość do Michaela, czy tęsknota za życiem w klasztorze?

MOJE WRAŻENIA:

   Zacznę od tego co pingwinki lubią najbardziej czyli okładka. Przyznam że jest w niej to coś. Po przeczytaniu opisu stwierdziłam że książkę muszę mieć.
     Kupiłam, zaczęłam czytać i stwierdzam że to jest to genialne. Niestety w pewnym momencie coś zaczęło się psuć, by pod koniec zostawić mnie z totalnym niedosytem. Miałam wrażenie że autorce skończył się pomysł i połowę książki, napisała jak napisała.
Bohaterowie- są dobrze wykreowani. Wprawdzie Meng Ning mogłabym się doczepić, bo zachowuje się w pewnym momencie jak mała dziewczynka, a nie ktoś kto studia kończy. Serio, ja rozumiem że pójście do zakonu, to niełatwa decyzja, ale medytowanie pół książki: "Iść czy nie iść.?Nie wiem co robić. Nie chcę tego robić, a może chcę?" jest naprawdę irytujące.  Ale bohaterów doczepić się nie mogę.
   Fabuła jest na tyle spójna że książkę czyta się szybko. Jednak akcja nie jest jakaś porywająca. Pokazane są dwie kultury, które próbują się ze sobą połączyć, pokazany jest buddyjski świat, jak wygląda życie klasztorne. Jednak prawdę mówiąc spodziewałam się czegoś, o wiele lepszego.
 Stąd też ocena pół na pół.

OCENA: 5/10

czwartek, 15 września 2016

"Opactwo Northanger" Jane Austen

Tytuł: Opactwo Northanger
Tytuł oryginału: Northanger Abbey
Autor: Jane Austen
Liczba stron: 230

OPIS:  

Napisana z finezją i humorem parodia popularnych na przełomie XVIII i XIX stulecia powieści gotyckich. Młoda i przemiła, choć trochę naiwna panna Katarzyna Morland jest zafascynowana powieściami gotyckimi. Gdy poznaje nowych przyjaciół i zostaje przez nich zaproszona do starego opactwa Northanger, ma nadzieję, że uda jej się odkryć jakąś niewyjaśnioną od lat tajemnicę i przeżyć przygodę. Znajduje jednak coś zupełnie innego. Coś, o czym skrycie marzyła...

MOJA OPINIA: 

   Klasykę rzadko czytam, jakoś wzajemnie się do tej pory nie lubiliśmy. Co prawda nie raz nie dwa podchodziłam do "Wichrowych wzgórz" czy "Dumy i uprzedzenia", ale zaraz rezygnowałam. Jednak jak zobaczyłam okładki wydawnictwa Świat Książki, od razu się zakochałam, i musiałam je mieć.

   I znów, na początku nie byłam przekonana do tej książki. Ale zawzięłam się i z uporem godnym osła, przeczytałam "Opactwo Northanger." Jane Austen. I przyznam że z każdą stroną przekonywałam się że wcale nie jest zła. Wiadomo, tego typu książki zawsze prowadzą do poznania się 2 osób, które biorą ślub pod koniec. Więc to żaden spoiler nie będzie ;)
  Chyba największą rzeczą która mnie zaskoczyła, to fakt że czytanie powieści było złe. I lepiej było czytać coś z natury mądrego. Wyobraźcie sobie czytać w koło Macieju rozprawki naukowe. Chyba zrezygnowałabym z czytania po tygodniu.
  Do tego to życie, które nie przypadło mi ani trochę do gustu. Nudne i monotonne. Główna bohaterka wyjeżdża do Bath, gdzie spędza kilka tygodni. I mniej więcej codziennie chodzi do pijalni wód, a największym problemem dziewczyn, jest to, że nikt nie poprosił jej do tańca. To nie dla mnie- zanudziłabym się po tygodniu.
   Jednak w momencie gdy Katarzyna dostaje zaproszenie, od Eleonory zaczyna się ciekawsza część. Katarzyna koniecznie chce odkryć tajemnicę, która musi być w takim opactwie. Jednak zamiast tajemnicy znajduje miłość. 

  Przyznam szczerze, że książką jestem bardzo zaskoczona. Spodziewałam się zbyt dużej ilości romantyzmu, ale było go w sam raz. I pomimo tego, że od napisania książki minęło sporo czasu, niektóre problemy są nadal aktualne (motyw pieniędzy, czy stanowiska społeczne).
   Jednak książka nie spodoba się każdemu. Sama mam do niej mieszane uczucia. Dobrze się ją czyta, szybko, lekko. Jest taka na jesienny wieczór. Jednak ja jako fanka fantastyki, prędzej sięgnęłabym ponownie po "Władcę" czy "Harry'ego" niż ją. Pomimo to nie jest zła. Skoro anty-fanka romansów ją przeczytała to o czymś świadczy ;p

OCENA: 8/10 

sobota, 10 września 2016

Czytelnicze i filmowe podsumowanie sierpnia 2016

  Od jakiś 2-3 miesięcy, mam wrażenie że czas zmienił się w strusia pędziwiatra. Wiecie, macie styczeń po czym na następny dzień, okazuje się że w sumie jest już sierpień. I nie wiadomo kiedy ten czas uciekł.

   Więc szanowny czasie- przestań udawać strusia pędziwiatra i zacznij normalnie chodzić. Bardzo Cię proszę.

I z niewielkim opóźnieniem pojawia się to oto podsumowanie. Kolejny raz zauważam, że moje czytanie i oglądanie spada z każdym miesiącem. Jak tak dalej pójdzie, to podsumowanie pojawi się pod koniec roku, bo z 1 filmem i książką to będzie bez sensu.

Standardowo pierwsze filmy, potem książki.


FILMY:

1. "Klątwa z Salem."
2. "Książę i ja."
3. "Żywa ciemność. Historia Teda Grotołaza."
4. "Lavalantula 2."
5. "Izolacja."
6. "Krwiożerczy święty."
7. "Księga dżungli."


Obejrzałam już: 96 filmów
Do obejrzenia zostało: 87 filmów.

Jeśli chodzi o książki- "Pamiętnik księżniczki" planowałam przeczytać dawno temu, ale ciągle brakowało w bibliotece 1 części. Ale w końcu się udało ją przeczytać, z czego jestem bardzo zadowolona. Zaś "Wspomnienia niebieskiego mundurka" ledwo doczytałam do końca. Jakoś nie przekonałam się do tej książki. Tyle dobrze, że humor poprawił mi "Dzikowy Skarb"- książka naprawdę rewelacyjnie napisana. I powinna być przerabiana na polskim pod koniec podstawówki/ początek gimnazjum. Ja się pytam czemu ta książka nie jest lekturą?

KSIĄŻKI:

1. "Pamiętnik księżniczki." Meg Cabot  1,3 cm <recenzja>
2. "Wspomnienia niebieskiego mundurka" Witold Gomulicki 1,2cm
3. "Dzikowy Skarb część 1." Karol Bunsch 2,2 cm <recenzja>
4. "Dzikowy Skarb część 2." Karol Bunsch 2,4 cm <recenzja>

Ilość przeczytanych cm: 7,1 cm
Ilość cm do przeczytania: 6,6 cm
Ilość przeczytanych cm: 147,4
Ilość przeczytanych stron: 1064


Dopiero teraz zauważyłam że nie zapisałam sobie ile stron mają książki ani ile mają centymetrów. Będę musiała wybrać się do biblioteki i zrobić aktualizację ;p




wtorek, 6 września 2016

#4 Summer Diary Warszawa 19-21.08.2016

         Jedno z moich marzeń zostało spełnione w sierpniu. Zawsze chciałam jechać do Warszawy, jednak zawsze było jakieś "ale". A to termin nie odpowiada, a to szkoła, a to tamto a to nie chce się komuś jechać, a samej to bez sensu. W szczególności że miasta nie znam- więc jak się zgubię to już po mnie.  W tym roku postanowiłam jednak jechać, w szczególności że znajomy miał urodziny, a ja chciałam osobiście złożyć mu życzenia.

   Do Warszawy dotarłam o godzinie 12 i do wieczora musiałam radzić sobie sama. Ze znajomym spotkaliśmy się dopiero o 19, bo niestety pracował. Przyznam że lokalizację miałam genialną- na Chmielnej- 5 min, do Pałacu Kultury, Złotych Tarasów, tuż koło stacji metra. I tak naprawdę, po moim wcześniejszym zgubieniu się <tak, Rico inteligent, polazła zamiast do hotelu to w 2 stronę> stwierdziłam że wolę nie ryzykować i nigdzie daleko nie odchodzić. Więc krążyłam tylko koło Pałacu. Po spotkaniu ze znajomym, poszliśmy na spacer.


W sobotę, pojechaliśmy na Runmageddon- znajomy startował a ja kibicowałam. Wątpliwa sprawa jest, czy bym tam pobiegła- prawdopodobnie zabiłabym się na pierwszym zakręcie. No ale cóż znajomy pobiegł, przeżył, ja zresztą też. A ile nerwów się najadłam, żeby mu się nic nie stało. Potem się rozdzieliliśmy- ja do hotelu on do domu. W końcu trzeba się wykąpać a nie straszyć ludzi wyglądem ;p Ale wieczorem i tak się zobaczyliśmy, Poszliśmy pod kolumnę Zygmunta, Pałac Prezydencki, fontannę (niestety na pokaz się spóźniliśmy)


I niedziela- mój ostatni dzień w Warszawie. Pierwsze zwiedziliśmy Łazienki Królewskie, gdzie próbowałam zaprzyjaźnić się z Wiewiórką. Niestety ani mnie ani znajomemu się to nie udało. Ale nigdy nie spotkałam się z tym, żeby wiewiórki tak blisko podchodziły. Nawet w Krakowie to jest niemożliwe ;p Potem zdążyliśmy pójść do zoo. Rico stwierdziła że bez Zoo, nie wyjedzie z Warszawy. A że znajomy chciał się już Rica pozbyć to zgodziłby się na wszystko ;p



















Oczywiście nie obyłoby się bez pójścia do Złotej Kaczki- prawdę mówiąc, spodziewałam się czegoś bardziej efektownego ;p Ale no cóż, mam nadzieję że to tylko chwilowy zastój w jej urodzie. 


Z wyjazdu jestem jak najbardziej zadowolona. Żałuję tylko że nie poszłam na wystawę Titanica, ale może jeszcze się uda pojechać. Tylko muszę się pospieszyć, bo jak się nie mylę już wkrótce wystawa zniknie.


 

piątek, 2 września 2016

"I boję się snów" Wanda Połtawska

Tytuł: I boje się snów
Autor: Wanda Połtawska
Liczba stron: 206

    OPIS:

     Wspomnienia autorki z obozu koncentracyjnego w Ravensbruck, gdzie była więziona w latach 1941-1945. Książka zawiera opisy bestialskich eksperymentów medycznych, którym poddawane były młode więźniarki, w tym także autorka. Wśród doświadczeń poniżenia, pogardy i wrogości wspomina niosące nadzieje przejawy solidarności i serdeczności, które pomogły w zachowaniu człowieczeństwa w tak nieludzkich warunkach. Nowe wydanie zostało uzupełnione o zapiski autorki z 1945, a odnalezione w 2008 roku. Wanda Połtawska- doktor medycyny, zdobyła drugą specjalizację w dziedzinie psychiatrii. Jej działalność, zarówno zawodową, jak i społeczną, określa światopogląd chrześcijański, pełen miłości, akceptacji i  szacunku dla drugiego człowieka. Kieruje Instytutem Teologii Rodziny przy PAT w Krakowie; członek Papieskiej Rady Rodziny oraz Papieskiej Akademii „Pro Vita”

MOJE WRAŻENIA: 

    1 wrzesień, to nie tylko data rozpoczęcia szkoły. To również data rozpoczęcia II wojny światowej. Nie będę powtarzać tego, co pisałam w tamtym roku (gdyby ktoś nie czytał zapraszam: klik), bo to nie ma sensu.  Dziś chciałabym zrecenzować książkę "I boję się snów" Wandy Połtawskiej.
   Sięgnęłam po nią, bo ciocia ją przywiozła. Stwierdziłam, że w sumie co szkodzi przeczytać.
I czytałam ją ze ściśniętym gardłem. Zaczyna się od przesłuchania, potem wyjazd, obóz i próby przetrwania. Do tego eksperymenty, których nigdy nie zrozumiem. Jak można zadawać takie cierpienie ludziom? I to jeszcze przez drugiego człowieka. Nie pojmę tego nigdy. Nie dam rady. Trudno też uwierzyć, że Ci co zadawali cierpienie nie mieli żadnych wyrzutów sumienia. Niektórzy, fakt mieli czasami przebłyski człowieczeństwa. Ale reszta? Co nimi kierowało?
   Przyznam że książka zrobiła na mnie dość spore wrażenie. Książka pokazuje dosłownie, że obóz to nie był plac zabaw. Że nie było, tak jak to głosili, "tylko" miejsce do pracy, ale prawdziwe piekło.
   I nawet jak ktoś nie lubi takiej literatury, to powinien po nią sięgnąć. Bo pokazuje czas, który nie jest oddalony o miliony lat. Nie... Pokazuje coś co nie stało się nawet 100 lat temu.
 

OCENA: Trudno dawać ocenę tego typu książce. Myślę że tu się obejdzie od tego. Wspomnienia są poruszające, pouczające. Dam ocenę, ale Polskiemu szkolnictwu. I to wielkie 0. Czemu? Bo tego typu książki przerabialiśmy w 4 klasie. A według mnie powinniśmy to przerabiać częściej.

Pisałam też kiedyś recenzję "Medalionów" Zofii Nałkowskiej. Gdyby ktoś nie czytał, to zapraszam, myślę że też warto się zapoznać:  klik