środa, 7 lutego 2018

"Elita." Kiera Cass

Tytuł: Elita
Tytuł oryginału: The Elite
Autor: Kiera Cass
Data wydania: 21 maja 2014
Liczba stron: 328
Kategoria: literatura młodzieżowa

Opis:

Drugi tom "Rywalek". Do pałacu przybyło trzydzieści pięć dziewcząt. Teraz zostało ich tylko sześć. Ami i książe Maxon stają się sobie coraz bliżsi, jednak dziewczyna wciąż pamięta o Aspenie, chłopaku, którego darzyła szczerą miłością jeszcze zanim trafiła do pałacu.

Recenzja pierwszej części: "Rywalki"


Moje wrażenia: 

    Po przeczytaniu pierwszej części, długo zastanawiałam się czy zabrać się za kolejne tomy. Pomimo tego że książka podobała mi się, była dość zwykła. Ot, tak na jeden wieczór. Jednak te cudowne okładki przyciągają człowieka do siebie. Stwierdziłam że mi się nudzi, a nie chciałam czytać czegoś bardzo wymagającego, więc wybór padł na "Elitę".
    I przyznam szczerze, że jestem nią bardzo zaskoczona. Książkę czyta się bardzo dobrze. Język jest przystępny, łatwy dzięki czemu lekturę czyta się szybko. W sumie pochłonęłam ją w jeden wieczór.
   
   Do tego dzieje się tu więcej niż w poprzedniej części. W końcu pojawiają się rebelianci, i to dłużej niż dwa ataki i jedna strona. Dzięki temu, okazuje się że jednak istnieją i nie są jak Yeti (czasami się pojawią, niby jest jakiś ślad, ale nikt nigdy ich nie widział.) Jest to miłe zaskoczenie, bo dzięki temu coś się dzieje. I nie jest na zasadzie, że jeszcze dobrze się nie rozkręciło, a atak już się skończył. Mam nadzieję że  w kolejnych częściach będzie ich więcej. I że wyjaśni się parę spraw.  Dodatkowym plusem jest to, że pojawia się coś nowego, czyli historia Ileii.
 
   Jeśli chodzi o bohaterów, to przyznam że moje podejście i nastawienie do nich troszkę się zmieniło. Myślałam że zmienią się na lepsze, a tymczasem no niezupełnie tak było. 
Zacznę może od najważniejszej pary w Królestwie- czyli król i królowa. Jeśli chodzi o królową, to była taka nijaka. Niby się pojawiała, coś tam było, ale stanowczo za mało. Jest jak taka dobra wróżka, jest świadomość że gdzieś tam jest, czasami się pojawi, ale w większości jej nie ma. Do tego jest taka pokorna? Cicha? Chyba te określenia najbardziej do niej pasują oprócz tej nijakości.
Król- nie podoba mi się to że Kiera Cass zrobiła z niego takiego potwora. Osobę która tylko bije i się wścieka. Oczywiście nie popieram jego niektórych zachowań, ale nie dziwię się że wkurzył się gdy Ami wystrzeliła ze zniesieniem kast, czy broniąc Marlee.

      No właśnie jeśli chodzi o Ami. Jak w pierwszej części, rozumiałam jej zachowanie i myślałam że coś się zmieni, tak niestety nie było. Ciągle żyje przeszłością, nie potrafi zapomnieć o Aspenie, choć powinna dać sobie już spokój. Prawda jest taka, że powinna być już pewna a nie rozdarta. Zachowuje się jak taka typowa nastolateczka, która jedno myśli, drugie robi, trzecie chce, czwarte mówi. I jest z tym strasznie irytująca. Do tego nieodpowiedzialne zachowanie. Tu mamy prosty przykład z bronieniem Marlee. Dobrze, fajnie że chciała ją bronić, ale nie pomyślała o konsekwencjach. To samo z zlikwidowaniem kast- wymyśliła ten pomysł na poczekaniu, nie myśląc nad nim głębiej. Podejrzewam że gdyby inaczej to rozegrała,  aż tak wielkiego problemu by nie było.  Już nie wspomnę o tym że Maxon jej zaufał, powiedział o dziennikach, mówiąc żeby nic nikomu nie mówiła a ta leci do taty i opowiada. Bo tak, w końcu pojawiają się rodziny każdej z dziewczyn. Tylko na jakiś czas, ale zawsze coś.

I Maxon- w tej części wyszedł na taką dupę wołową. Ani trochę nie podobało mi się jego zachowanie. Tu mówi że kocha Ami, że mogłaby się zdecydować. A trzy sekundy później całuje się z Celeste, ignoruje Ami i rozmawia z pozostałymi dziewczętami, w szczególności z Kriss. No ja rozumiem że musi wybrać jakąś inną dziewczynę, gdyby Ami się rozmyśliła, ale kurczę no. Tak się nie robi. Serio miałam ochotę zrobić mu krzywdę za to.

Największym zaskoczeniem była Marlee. To co zrobiła, pokazuje że jednak wygrały w niej uczucia a nie chęć zdobycia tylko i wyłącznie korony. Choć to że nie powiedziała nic Ami, było przykre. I Aspen- tu mam wrażenie że Pani Cass, przypominała sobie o nim raz na jakiś czas. Wiecie długo go nie było, a tu nagle pach jest na 2 zdaniach i znów długo go nie ma.

 Sama książka jest dobra na wieczór, gdy nie ma co się czytać. Jest naprawdę lekka, jest taką przyjemną odskocznią. Dzieje się w niej o wiele więcej niż w "Rywalkach", ale nie jest i tak szczególnie ciężką lekturą.

Ocena: 7/10
 

5 komentarzy:

  1. Mi na razie dwa tomy jednak wystarczą. Pierwszy jednak chyba się najlepiej mi sprawdził xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam prawie wszystkie książki z tej serii, została mi ta ostatnia :) I bardzo polubiłam całą serię :D "Elita" akurat średnio mi się podobała, zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi "Jedyna" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam "Rywalki", "Elitę" i "Jedyną" plus jeden z dodatków i muszę stwierdzić, że drugi tom podobał mi się najmniej. Za bardzo irytowała mnie główna bohaterka, przez którą miałam aż chęć rzucić książką o podłogę. Zdecydowanie moim ulubionym tomem jest "Jedyna" i to nie tylko przez tak piękną okładkę.

    http://bookmania46.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już mam tą trylogię za sobą i mi się bardzo podobała, a najlepiej pierwsza część ;)
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło wspominam pierwsze trzy tomy tej serii, bo mimo wielu wad naprawdę przyjemnie spędziłam przy nich czas. Tak, jak stwierdziłaś - to idealna książka na wieczór, żeby się zrelaksować :)

    Read With Passion

    OdpowiedzUsuń