wtorek, 5 listopada 2019

23. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie

Październik. Miesiąc w którym studenci wracają na studia. Miesiąc w którym zaczyna być zimno i nieprzyjemnie. Kiedy polska złota jesień z dnia na dzień potrafi zmienić się w pluchę i deszcz. Ale jest to również ważny czas dla osób lubiących książki. Dlaczego? Bo co roku, właśnie w październiku odbywają się Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie.


I tak od paru lat, odbywają się one w EXPO Kraków przy ulicy Galicyjskiej. W tym roku była to już 23 edycja, która odbyła się w dniach od 24 do 27 października 2019 roku. Oczywiście nie mogło zabraknąć tam mnie. Więc zapraszam na moje podsumowanie. Zabierzcie ze sobą kawę/herbatę/kakao bo będzie trochę czytania.

Zaczynajmy.

Gdy tylko zobaczyłam, że ruszyły zapisy dla blogerów, rzuciłam dosłownie wszystko, co miałam pod ręką, żeby się zapisać. Wielkim zaskoczeniem, był fakt, że odpowiedź dostałam po niecałych 4 godzinach od zgłoszenia. To, że nie musiałam czekać dwóch tygodni na odpowiedź, ułatwiło sprawę codziennego zaglądania do skrzynki pocztowej i denerwowania się. Oczywiście przy zgłaszaniu, spieszyło mi się na tyle, że zrobiłam literówkę we własnym nazwisku. Całe szczęście udało się odkręcić i dostać wejściówkę z poprawionym nazwiskiem. 

Szczęśliwy człowiek wydrukował identyfikator, i już w czwartek pojawiłam się na miejscu. Od 3 lat ten dzień jest bardziej organizacyjny. Sprawdzam gdzie jest jakie stoisko, zaprzyjaźniam się z mapką- niewiele zmienia się z jednych Targów na drugie, ale jednak są nieznaczne zmiany. Dodatkowo sprawdzam jakie są książki, czy jest coś interesującego oraz gdzie są największe promocje. Dzięki temu pewniej się czuje i przez pozostałe dni nie muszę biegać z nosem w mapie, zatrzymując się co chwilę, żeby sprawdzić czy dobrze idę. w tym roku pierwszy raz tak szybko wycofałam się z Targów. Jak wiedziałam, że będzie pewno kilka wycieczek, tak nie spodziewałam się takich tabunów. Po prostu tych wycieczek było multum. Jakby była sobota/niedziela. Nie szło się przepchać, więc niestety szybko się ewakuowałam, by wrócić w piątek ze zdwojoną siłą.






Pierwsze  spotkanie w piątek odbyło się o godzinie 12 na stoisku Gandalfa gdzie udało mi się spotkać z Olsikową (link do kanału), którą oglądam już od długiego czasu. Oczywiście, żeby zdobyć zdjęcie i autograf stałam w kolejce już 20 minut wcześniej.


Następnie o godzinie 13 miałam zaplanowane spotkanie w sali seminaryjnej, gdzie Wojciech Cejrowski promował swoją najnowszą książkę „Piechotą do źródeł Orinoko". I jest jednym z ludzi, których uwielbiam słuchać jak opowiadają. Ta pasja, energia i radość, że człowiek chce więcej i więcej. Z przykrością stwierdziłam, że minęła już godzina 14 a co za tym idzie koniec spotkania.

Z racji tego, że dopiero o 18 miałam kolejne i ostatnie zarazem spotkanie autorskie, pokręciłam się po stoiskach, by stwierdzić, że w sumie to jestem głodna. I tak skierowałam swoje kroki do M1, i dopiero po koło godziny 17 stwierdziłam, że czas się zabrać z powrotem. Pojawiłam się przy stoisku Domu Wydawniczego Rebis gdzie swoje książki podpisywał Robert J. Szmidt.

W sobotę spodziewałam się tłumów, ale to co się działo przebiło wszelkie moje wyobrażenia. Tam nie było tłumów- miałam wrażenie, że calutki Kraków z okolicznymi mieszkańcami się tu pojawił. Po prostu jeden wielki ścisk i duchota (klimatyzacja ledwo zipiała i nie dawała rady).

Pierwsza osoba którą chciałam spotkać w 3 dzień Targów to Katarzyna Berenika Miszczuk. Na początku chciałam wziąć tylko jedną książkę, ale coś mnie podkusiło i zabrałam dwie. I całe szczęście, bo gdy Kasia z bloga (link do bloga) dowiedziała się u kogo w kolejce jestem to nafukała, że mogłam jej wcześniej powiedzieć. Ale, że dobry ze mnie człowiek to jedną książkę mam podpisaną dla niej a drugą dla siebie.


Kolejnym spotkaniem na którym mi zależało, to spotkanie z Anną Onichimowską autorką serii "Hera, moja miłość". Pani Ania jest naprawdę miłą i genialną osobą z którą bardzo dobrze się rozmawiało i mam nadzieję, że spotkam ją nie jeden raz.


W drodze do Pani Ani, spotkałam Asię z bloga (link do bloga). A raczej to Asia mnie wypatrzyła i złapała za rękę niemalże kończąc mnie na zawał. Tak to jest, jak człowiek jest zamyślony (a nie mam wtedy podzielnej uwagi) i ślepy. Naprawdę łatwo mnie wtedy wystraszyć. Pogadałyśmy przez chwilę, ale przez panujący ścisk i rumor niemalże musiałyśmy do siebie krzyczeć, żeby się usłyszeć. Dodatkowo Asia była z siostrą i musiała jej pilnować. Po solennym zobowiązaniu się, że spotkamy się wkrótce poszłyśmy dalej.

Przedostatnim spotkaniem było zobaczenie się z chłopakami z Urbex History- jeden z kanałów który znajduje się w ścisłej czołówce ulubionych kanałów na Youtube.


Co to by były za Targi bez podpisu Wojciecha Cejrowskiego? Odkąd chodzę na Targi mam jego podpis. Tak więc, by tradycji stało się zadość poszłam do niego. I to było ostatnie spotkanie sobotnie.

W końcu niedziela- ostatni dzień Targów Książki. Z bolącym kręgosłupem i obolała, nastawiając się na tłumy ludzi potuptałam pokornie do wejścia. Gdzie uwaga nie było ludzi. Dosłownie, przechodziłam alejkami bez żadnego problemu. O godzinie 11 trafiłam do Saloniku Literackiego na spotkanie zatytułowane "Czy chcielibyście zostać herosami?" które jednocześnie było promocją książki "Mysia Wieża". Choć nie miałam w planach jej zakupić, to po spotkaniu zmieniłam zdanie. Książkę kupiłam i dałam do podpisania.

Krążąc między stanowiskami i zastanawiając się co bym mogła zrobić dostałam wiadomość od Asi, że na stoisku Różowa Fabryka, są etui na książki. Poszłam, obejrzałam i kupiłam dwa egzemplarze. Jeden dla mnie (od pierwszego wejrzenia zakochałam się w tych myszkach) a drugie dla Asi na spóźniony prezent urodzinowy, który mam nadzieję, że się spodobał.

Koło 14 poszłam na spotkanie autorskie Ewy Mielczarek, autorki książki "30 kopert". Przy okazji spotkałam Aleksandrę z bloga "Imperium Książkomaniaczki". Obydwie dziewczyny są naprawdę cudowne i mam nadzieję, że będzie nam dane jeszcze się spotkać.




Zaraz od Ewy poszłam ponownie do Saloniku Literackiego, gdzie tym razem było spotkanie literackie z Otylią Jędrzejczak. Tak naprawdę było to ostatnie z wydarzeń, które miałam zaplanowane na Targi- i jedynie czego żałowałam, to faktu, że nie mam podpisanej książki. Do momentu gdy pod koniec spotkania okazało się, że Pani Otylia chwilę zostanie, podpisać książkę tym którym nie udało się to na spotkaniu autorskim. Los wygrany na loterii- udało się zdobyć autograf od mojej największej idolki.

I teraz następuje największy hit tegorocznych Targów. Niech mi ktoś teraz wciśnie, że osoby starsze nie mają siły. Poszłam po książkę Otylii Jędrzejczak. Wzięłam do ręki jeden egzemplarz, poszłam do kasy, nadchodzi moja kolej daje Panu książkę. Nagle przybiega dziadek, rozsiewając panikę. "Panie po ile ta książka?"- pyta, próbując sięgnąć po moją książkę, którą mam w ręce. Za którą właśnie płacę i chce ją schować, ale się nie da. "35zł"- rzecze Pan Kasjer jednocześnie prosząc kolegę, żeby przyniósł kolejną. "Bierę, ale pospiesz się Pan, bo mi PANI OTYLIA UCIEKNIE"- dziadek coraz bardziej spanikowany. Ja wycofuje się rakiem z książką i idę spokojnie dać ją do podpisania. Przeszłam może 3 metry, gdy koło mnie przeleciał wyżej wymieniony dziadek, niemalże krzycząc: "PRZEPRASZAM, przesuńcie się ja muszę do Pani Otyli, co wy myślicie, że ona będzie czekać, z drogi" i taranując połowę ludzkości na przejściu. Przez chwilę nikt nie ogarniał co się właśnie wydarzyło. A ja niemalże płakałam ze śmiechu. Nie wrzucam do jednego worka wszystkich ludzi, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto takiej osoby nie spotkał. W efekcie czego dziadek był może 2 sekundy wcześniej niż ja, a panikował jakby nie wiadomo co się stało.


Tą oto historią, kończę podsumowanie Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie. Na sam koniec chcę zaprezentować książki które udało mi się zakupić na Targach:


Pierwszy stosik to książki, z którymi powędrowałam do autorów w celu podpisania. Oczywiście cały czas mówimy o książkach kupionych a nie tych które przywiozłam z domu.


I zdjęcie numer dwa czyli książki, które są bez autografów ale chciałam je mieć w swojej biblioteczce.


I ostatni stosik to książki, które przywiozłam z domu, zanieść je na spotkania autorskie: 


Z Targów jestem bardzo zadowolona. Teraz pozostaje czekać do maja bo wtedy odbywają się Targi w Warszawie na których na pewno się pojawię. W przypadku tegorocznych Targów w Krakowie nie udało mi się niestety spotkać z Anną Dymną bo na śmierć zapomniałam o spotkaniu, a nie spojrzałam w planer. Ale mam nadzieję, że będzie to można jeszcze nadrobić w przyszłości. 

6 komentarzy:

  1. Podziwiam cię za wytrwałość i wgl że dałaś radę być przez wszystkie dni. Super że udało Ci się zdobyć autograf od Pani Otylii a historia tego pana przezabawna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne wydarzenie na które sama chętnie bym się wybrała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałaś naprawdę intensywny weekend pełen wrażeń.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Super targi :) Zazdroszczę, do Krakowa miałabym do przejechania pół Polski :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam i również jestem zadowolona. Z pewnością nieraz się jeszcze pojawię :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne przeżycie, ja w tym toku byłam tylko na chwilę :)
    Piękne autografy i zdobycze :)

    OdpowiedzUsuń