sobota, 25 marca 2017

"Kolor magii" Terry Pratchett

Tytuł: Kolor magii
Tytuł oryginału: The Colour of Magic
Autor: Terry Pratchett
Cykl: Świat Dysku
Data wydania: 5 września 1994
Liczba stron: 208
Kategoria: fantastyka

Opis: 

   To pierwsza część słynnego wieloksięgu rozgrywającego się na płaskiej ziemi śmieszna, mądra i cudownie zadowalająca jak wszystkie książki Pratchetta. W odległym, trochę już zużytym układzie współrzędnych, na płaszczyźnie astralnej, która nie była szczególnie płaska, skłębiona mgiełka gwiazd rozstępuje się z wolna... Spójrzcie...

Moje wrażenia:

    O cyklu "Świat Dysku" Pratchetta słyszałam dużo dobrego. Że fajne, ciekawe, warto przeczytać.    Moje pierwsze podejście (w czasach gimnazjum czyli ho ho ho czasu temu) skończyło się na stronie bodajże 15. Ale że 2016 rok był rokiem drugiej szansy, to stwierdziłam że przeczytam. W szczególności że głupio mi było oddać ją koleżance bez przeczytania. Bo a nóż, widelec zapyta o treść a ja nie będę wiedziała o co chodzi.
  I cóż... Książkę przemęczyłam, wymęczyłam i pomimo tego że ma 200 stron, miałam wrażenie że ma ich z 600. Jedno jest pewne- fanką Pratchetta w najbliższym czasie nie zostanę.
   Bohaterowie- mega irytujący. Rincewind- mag od siedmiu boleści, nie dość że nie potrafi czarować (zna jedno zaklęcie na krzyż), to jeszcze wywalili go ze studiów. Idąc tokiem myślenia autora, skoro znam marki samochodów jestem mechanikiem? Tato, czekaj idę pomóc Ci w naprawie samochodu....
Dwukwiat- no nie widziałam gorszego turysty a widziałam ich całkiem sporo.
Reszta no cóż... Jak szybko się pojawiają tak szybko człowiek o nich zapomina.
    Fabuła- momentami strasznie pogmatwana, momentami bardzo niespójna. W żadnej książce nie miałam nigdy poczucia, że pisała to osoba naprawdę początkująca. A tu niestety tak jest. Mam wrażenie, że autor chciał wepchnąć wszystkiego po trochu, chciał wszystko pokazać no i przedobrzył.
     Co mi się podobało? Tak, jest coś takiego. Pierwsze- postać Śmierci. Jest absolutnie fantastycznie genialna. I druga- pokazanie że życie, to nie nasze wybory, tylko że bogowie sobie grają w planszówkę z naszymi postaciami. Ogólnie początek książki był niezły. Podoba mi się świat przedstawiony na żółwiu i słoniach. Ale to byłoby na tyle.

Podsumowując, książka miała potencjał, w  niektórych momentach mi się podobała, ale jednak to nie to.  Mówi się że do trzech razy sztuka. Ale wiem że po książki Pratchetta w najbliższym czasie nie sięgnę. I podejrzewam że w dalszym tak samo. Może kiedyś jak ktoś mnie zmusi to nie będę miała wyboru i będę musiała przeczytać?
     Jeśli ktoś czytał, dajcie znać jakie są wasze wrażenia.

Ocena: 2/10

4 komentarze:

  1. O tej książce nigdy nie słyszałam i raczej po nią nie sięgnę...
    Bardzo fajna, szczera recenzja :)

    Mój blog - KLIK
    Mój kanał - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, z Twojego opisu i z tego co słyszałam o tej książce wydaje się ona fajna. Ale jak sama określiłaś to jednak nie to, więc nie wiem czy opłaca mi się brać za książkę, na której mogę się zawieźć. Bardzo rażą mnie niespójności i niedociągnięcia więc boję się, że mi się nie spodoba. Z drugiej strony widać, że ma potencjał...

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka wygląda jak jakaś książeczka dla małych dzieci xD No cóż, po twojej recenzji zdecydowanie po nią nie sięgnę. Nie mam tyle czasu, żeby marnować go na coś, co czuję, że mi się nie spodoba, chociaż fantastykę uwielbiam do tej pozycji mnie nie ciągnie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka chyba nie w moim stylu czytania jakie lubię, ale mimo to okładka piękna :)

    OdpowiedzUsuń