Post już spóźniony- pewno zanim go napiszę będzie już po północy, czyli niedziela ale może uda mi się wyrobić w tych 15 min. ;) Dziś jak pewno wszyscy wiedzą są Walentynki. Cóż mi zbyt romantycznie nie minęły- o 12 poszłam na zakupy, potem do pracy i do domu wróciłam dopiero o 23.10. A jeszcze wcześniej wiadomo trzeba się wyspać- w szczególności po 10 godzinach intensywnej pracy. Więc sami rozumiecie czemu tak późno dodaje tą notkę.
Ale wracając do tematu. 14 luty to święto zakochanych czyli Walentynki (zaś 15 to Dzień Singla) które teoretycznie mają osłodzić życie. Jednak jak jest praktycznie?
Szczerze, ja Walentynek nie cierpię. Jest to jedyne "święto" które jest mega bezsensowne. Ja wiem, teraz hejty się posypią że nie mam chłopaka, że dlatego nie lubię itd, itp. Jednak ja mam chłopaka, ale jednak nie lubię Walentynek. Kurczę rok ma 365 dni a ja mam pokazywać uczucie tylko w jednym dniu? Mam tylko raz w roku powiedzieć że kocham swoją drugą połówkę?
Ok, zostawmy tą kwestie i przejdźmy do kolejnej. Sklepy- już 2 tygodnie wcześniej przygotowują się do Walentynek zasypując regały mnóstwem pierdół. Nie oszukujmy się- nie są to rzeczy praktyczne. Kwiatek- uschnie po kilku dniach, czekolady- tyłek urośnie, misiek- nie przesadzajmy, to tylko dla dzieci nie dorosłych. Zresztą prezenty te są tylko dla kobiet. Nie znam żadnego faceta który ucieszyłby się z kwiatka albo miśka. Czekoladę jeszcze zrozumiem. Ale niech ktoś mi wskaże jedną kobietę która dała prezent facetowi. Ja nie znam żadnej. Każda twierdzi "przecież to facet ma mi dać prezent, nie ja jemu". Drogie kobiety- to jest święto zakochanych czyli 2 osób, a nie kolejny dzień kobiet (który jest dopiero za miesiąc)
Zresztą co mi z prezentu jak jest nietrafiony? Co z tego że da mi miśka/czekoladę/ inne badziewie które jest w sklepie skoro ja i tak to wywalę albo rozdam komuś innemu.
Ewentualnie dostanę coś tylko na odczepnego. I tu rada na kolejne Walentynki- przyjrzyjcie się swojej dziewczynie/ swojemu chłopakowi i kupcie coś lepszego od tych "popierdółek"
Mój chciał książkę- wypatrzył jakąś w Empiku i widziałam że kusi go kupić ją. W końcu wkurzyłam się, kupiłam ją i obydwoje byliśmy zadowoleni. On bo dostał to co chciał a ja bo robił za wielbłąda i dźwigał wszystko co chciałam. Oczywiście było to w styczniu kiedy byliśmy we Wrocławiu. Ja od niego też książkę dostałam- cóż wysłanie listy książek które chce dostać to był jednak zły pomysł ;p Choć z 2 strony- przynajmniej ma zabezpieczenie na najbliższe 1000 lat i nie musi się zastanawiać co mi kupić. Tak więc zwracajcie uwagę na to co chce druga osoba.
I tak na koniec- jeśli chcecie gdzieś jechać na weekend, do kina, do kawiarni lub gdziekolwiek- to poczekajcie tak tydzień. Serio wtedy tych par będzie mniej, wy będziecie szczęśliwsi a to jest najważniejsze.
Jak widać, ja tego święta nie lubię. Dla mnie to wyzysk i strata czasu. Szczerze uczucia można pokazywać codziennie, prezent można dać bez okazji. A Walentynki za hibernować się w domu, czekając aż inwazja par przejdzie przez miasto szczycąc się tym że obchodzą walentynki.
A teraz dobranoc ;)
ja też nie lubię tego "święta", a jeśli chodzi o marketing-o masakra! gdzie się nie odwrócę tam wszystko tak przesłodzone że aż nie dobrze mi się robi :/
OdpowiedzUsuńhttp://to-moimzdaniem.blogspot.com/
Cieszę się że nie tylko ja tak myślę. Aż się cieszę że teraz pracowałam to tak nie widziałam tego ale po inne lata unikałam sklepów i wszystkiego przez tydzień.
Usuńświetny post, i mam podobne zdanie odnosnie tego świeta ;)
OdpowiedzUsuńhttp://xblueberrysfashionx.blogspot.com/