niedziela, 30 kwietnia 2017

"Kapitan na Służbie." Stephan Talty, Richard Phillips

Tytuł: Kapitan. Na Służbie.
Tytuł oryginału: A Captain's Duty: Somali Pirates, Navy SEALs, and Dangerous Days at Sea
Autor: Stephan Talty, Richard Phillips
Data wydania: 4 listopada 2013
Kategoria: literatura faktu
Liczba stron: 312

Opis:

Historię tę czyta się jak rasowy thriller.

Dla Richarda Phillipsa, kapitana kontenerowca Maersk Alabama, 8 kwietnia 2009 roku był kolejnym rutynowym dniem pracy- do czasu gdy na pokład statku wtargnęli uzbrojeni somalijscy piraci. Nie spodziewali się ani oporu załogi, ani tego, że kapitan będzie wolał zostać zakładnikiem, niż narazić życie swoich ludzi. Pięciodniową niewolę Phillipsa zakończyła dopiero akcja komandosów Navy SEALs.

Opowieść Phillipsa jest poruszającym świadectwem tego, że człowiek w sytuacji ekstremalnej może wspiąć się na wyżyny siły woli, hartu ducha i poczucia odpowiedzialności za innych, zostać bohaterem. Historię tę czyta się jak rasowy thriller, bije ona jednak na głowę powieści sensacyjne, ponieważ wydarzyła się naprawdę.

Na podstawie książki powstał film Paula Greengrassa, reżysera "Krucjaty Bourne'a" i "Ultimatum Bourne'a"


Moje wrażenia:

  Przez długi czas, nie czytałam nic poza fantastyką, ewentualnie horrorami. Zmieniło się to dopiero w tamtym roku, gdyż zmusiło mnie do tego wyzwanie czytelnicze. Przyznam że była to zmiana na dobre, gdyż dopiero wtedy zrozumiałam, że przez takie coś omijam naprawdę dużo fajnych książek.    Książka "Kapitan na służbie" była jedną z pierwszych przeczytanych w tym roku. Słyszałam o niej dużo dobrego, plus oparta na faktach i jest temat piratów. Oczywiście książka odczekała swoje w kolejce, ale żałuje że nie przeczytałam jej wcześniej.
 Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy, jaką drogę przebył towar, żebyśmy mogli go kupić. Wchodzimy do sklepu, bierzemy co mamy zabrać, nie wnikając w szczegóły. A tymczasem są ludzie którzy muszą dostarczyć ten towar, z miejsca na miejsce. Wydaje się być proste, gdyby nie jeden mały szczegół. Piraci. Tak, pomimo wszystkiego piractwo jest nadal obecne, choć wydawałoby się że jest inaczej.
   Sporym zaskoczeniem było dla mnie to, że piraci nie chcieli od razu zabić ludzi, tylko chcieli pieniądze, chcieli nauczyć się nawigować od porwanych marynarzy.
   Książka jest pokazana z punktu widzenia kapitana, czyli Richarda Phillipsa. Pokazuje on, że praca kapitana nie jest tak prosta, jakby się wydawało. Jest odpowiedzialny za całe mnóstwo rzeczy, o których nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy.
   Jestem tu pod wielkim wrażeniem odwagi i profesjonalizmu tego człowieka. Tego, że nawet w najgorszym momencie nie stracił zimnej krwi, i wiedział co robić. Dodatkowym plusem dla niego, jest to że do końca, nie myślał o sobie, tylko o uratowaniu ludzi z którymi pracował.
W książce mamy pokazane nie tylko zmaganie się z piratami, ale również to co działo się równocześnie w rodzinnym domu Richarda. Jest to dobry zabieg, bo dzięki temu wiemy co czuła jego żona, czy znajomi.
   Historia jest dobrze opowiedziana. Nie ma tu zbędnych informacji, szczegółów i pierdół nic nie wnoszących w życie. Lektura sprawiała że z sekundy na sekundę, potrafiłam się uśmiechnąć, bać lub wzruszyć.
 Jedyne co mnie denerwowało, to postawa służb. Nie wiem czemu wcześniej nie mogli zareagować, tylko płynęli obok. Rozumiem że nie chcieli, żeby ktoś ucierpiał, no ale... Może kiedyś uda rozwikłać mi się tą tajemnicę ;)

   Książkę przeczytałam naprawdę szybko, pomimo tego że wcześniej podchodziłam do niej sceptycznie. Myślę że jest to jedna z tych książek, które warto przeczytać, i którą każdemu polecam ;) I do samego końca nie wiedziałam, czy książka zakończy się dobrze czy nie. W końcu w lekturze opartej na faktach, wszystko jest możliwe.  Dodatkowo naprawdę długo zastanawiałam się, co ja bym zrobiła na miejscu kapitana. Jednak dopóki nie stanęłabym na jego miejscu (i mam nadzieję że nie stanę) nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.

Ocena: 9/10

środa, 5 kwietnia 2017

"Wszystko jest względne" Stephen King

Tytuł: Wszystko jest względne
Tytuł oryginału: Everything Eventual
Autor: Stephen King
Data wydania: 18 października 2007
Liczba stron: 472
Kategoria: thriller/sensacja/kryminał

Opis:

     Czternaście opowiadań mistrza horroru. Razem z bohaterami trafiamy do tajemniczego świata z cyklu Mroczna Wieża, by stawić czoła wampirzycom, ale już kilkanaście stron dallej uciekamy wraz z Johnem Dillingerem przed obławą FBI. Spotykamy wędrujących nieboszczyków, prześladuje nas zmieniający się obraz i trafiamy do nawiedzonego pokoju hotelowego, gdzie od lat dochodzi do makabrycznych wypadków. W restauracji musimy zmierzyć się z szaleńcem, który ni z tego, ni z owego postanawia nas zabić. A kiedy wybieramy się nad rzekę, by spokojnie połowić pstrągi, natykamy się na samego diabła.

Moje wrażenia: 

Opowiadania mają to do siebie, że dobrze się nie zaczną a już się kończą. Z jednej strony jest to plus, bo czasami warto poczytać coś luźnego. Jednak z drugiej strony, jeśli opowiadanie się podoba to mamy ochotę potrząsnąć autorem, czemu tak szybko się skończyło.
  W przypadku książki "Wszystko jest względne", mamy przedstawione 14 różnych opowieści. Są one bardzo zróżnicowane, co  jest na plus. Bo nie ma podobnych, dzięki czemu nie mamy wrażenia że czytamy to samo. Język jak na Kinga jest bardzo dobry, nie ma co chwilę jakiś wplątań, które pojawiają się nie wiadomo skąd.
  Najbardziej ciekawiło mnie opowiadanie "1408", jednak mnie rozczarowało. Spodziewałam się czegoś o wiele lepszego, ale niestety film jest lepszy. Oczywiście nie wszystkie opowiadania podobały mi się, było raczej pół na pół.
 Przyznam że najbardziej zapamiętałam "Prosektorium numer 4"- przez całe opowiadanie niemalże wstrzymywałam oddech że go zabiją, lecz tak się nie stało. Dodatkowo opowiadanie "Obiad w Gotham Cafe" też było fajne.  Te dwa najbardziej mi się podobały, reszta trochę mniej albo w ogóle (1408- największe rozczarowanie).
   Plusem jest też to, że przed każdym opowiadaniem, King napisał wstęp co zmotywowało go do napisania tego opowiadania. Dzięki temu można poznać go lepiej jako pisarza. Plus dodatkowo może akurat trafi się że nas coś zainspiruje do pisania/działania.
    Czy książkę polecam? Nie każde opowiadanie jest warte uwagi, ale wiadomo są gusta i guściki. Po książkę warto sięgnąć dla kilku opowiadań. Niewątpliwie plusem jest to, że jeśli opowiadanie się nie spodoba, to można go ominąć i czytać kolejne.
 

Ocena: 7/10




sobota, 1 kwietnia 2017

"Ania z Avonlea" Lucy Maud Montgomery

Tytuł: Ania z Avonlea
Tytuł oryginału: Anne of Avonlea
Autor: Lucy Maud Montgomery
Liczba stron: 351
Kategoria: literatura młodzieżowa
Cykl: Ania z Zielonego Wzgórza

Recenzja I tomu: "Ania z Zielonego Wzgórza"

Opis:

Nowe przeżycie i przygody uczciwej rudowłosej Ani Shirley, bohaterki bestsellerowej "Ani z Zielonego Wzgórza".
Życie się zmienia, nabiera nowych barw i odcieni. Ania rezygnuje z wyjazdu na uniwersytet i rozpoczyna pracę jako nauczycielka w Avonlea. Tu poznaje nowych, interesujących ludzi. Są to postacie intrygujące i pełne ciepła. Także w życiu uczuciowym Ani następują wielkie zmiany: z wielkim trudem przychodzi jej pogodzić się z nieubłaganym upływem czasu. Bohaterkę irytuje również to, że Gilbert pragnie czegoś więcej niż przyjaźń...
Zmiany, zmiany, zmiany- wokół tego pojęcia toczy się akcja książki.

Moje wrażenia:

 Są książki które nigdy się nie zestarzeją i seria "Ania z Zielonego Wzgórza" jest jedną z nich. Jest to klasyka, o której każdy słyszał. "Ania z Avonlea" to drugi tom opowieści o Anii. Czytając ją byłam nieco zaskoczona. Spodziewałam się że Ania będzie dalej taka roztrzepana, a tu okazuje się że jest spokojniejsza. I choć nie pozbyła się do końca swoich marzeń, romantyzmu i wyobraźni, stanowczo widać różnicę pomiędzy pierwszym a drugim tomem.
  Książkę czytałam z uśmiechem na twarzy- jest lekka, przyjemna, język jest przystępny. Oczywiście nie było tak że książka bardzo mi się podobała, bo miała momenty któ nie były ciekawe. Jednak było ich bardzo mało (na całe szczęście). I choć nie zaskakuje ona nagłymi zwrotami akcji, lecz promieniuje z niej ciepło, które sprawia że książkę chce się czytać. Jest pełna humoru, miłości, przyjaźni i wyborów. Warto ją przeczytać, bo potrafi rozluźnić. I pozostaje do niej naprawdę wielki sentyment. Dlaczego? Bo dosłownie towarzyszy mi całe życie.
  W książce brakowało mi tu Mateusza- kurczę jeden z ulubionych bohaterów, i go nie ma. No jak tak można. Kolejny niewybaczalny błąd, jednak wiadomo śmierć nie omija nikogo. Za to pojawiają się nowi bohaterowie, którzy wnoszą do książki naprawdę wiele.
  Tak, więc "Ania z Avonlea" nie jest książką idealną, jednak warto po nią sięgnąć. Niektórzy mogą mieć z tym problem, bo może wydawać się przesłodzona, jednak jest poprawa w stosunku do pierwszej części. Klasyka to jednak klasyka, i warto się z nią zaznajomić. Bo książka potrafi rozbawić i pokazać że świat nie jest taki zły, na jaki się wydaje. "Ania z Avonlea" jest magiczną książką, potrafiącą pobudzić naszą wyobraźnie do działania.

Ocena: 9/10